Epidemia koronawirusa wykorzystywana do ograniczania prywatności

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: pixabay
REKLAMA

Chiny wykorzystują do walki z Covid-19 m.in. dezynfekujące roboty, drony wykrywające gorączkę czy hełmy mierzące temperaturę w promieniu paru metrów. Krytycy obawiają się jednak, że władze pod pretekstem epidemii chcą ściślej kontrolować obywateli.

Jak podał serwis BBC, korporacje technologiczne odpowiedziały na apel prezydenta kraju Xi Jinpinga, który wezwał koncerny do pomocy w walce z epidemią koronawirusa SARS-CoV-2.

Znane z robotów cateringowych Pudu Technology wprowadziło swoje rozwiązania w ponad 40 szpitalach, gdzie mają dowozić pacjentom jedzenie i leki bez potrzeby kontaktu z pracownikami. Inne firmy opracowały zaś roboty, których zadaniem jest rozpylanie środków dezynfekujących.

REKLAMA

MicroMultiCopter wprowadziło zaś drony przewożące próbki medyczne oraz drony wykrywające gorączkę przez obrazowanie termiczne.

Firma Alibaba wskazała, że opracowała zaawansowany system sztucznej inteligencji (AI), który może zidentyfikować infekcję koronawirusem z 96 proc. dokładnością. Założyciel spółki Jack Ma zapowiedział też, że fundacja jego imienia przekaże 2,15 mln USD na opracowanie szczepionki.

Cytowany przez BBC analityk Elliott Zaagman zaznaczył jednak, że te doniesienia mogą być wyolbrzymiane przez państwowe media, które nawet w normalnych warunkach wykorzystuje każdą okazję do promowania zaawansowania chińskich technologii. „Podejrzewam, że większość historii o dezynfekujących robotach, dronach itd. to jedynie doniesienia gadżetach na pokaz” – dodał.

Władze wykorzystują też zaawansowane metody monitorowania obywateli, które pomagają w śledzeniu zainfekowanych osób i utrzymywaniu kwarantanny. Technologia rozpoznawania twarzy jest w ChRL powszechna, a obecnie firmy wprowadzają w systemach dodatkowe funkcje z myślą o koronawirusie.

Firma AI SenseTime wskazała, że ich systemy bezkontaktowego mierzenia temperatury znalazły się już w stacjach metra, szkołach i domach kultury w Pekinie, Szanghaju i Szenczen. Spółka zapewnia, że posiada rozwiązanie, które może rozpoznać czyjąś twarz, nawet jeśli nosi on maseczkę ochronną.

Chińska gazeta „Global Times” wskazała, że pracowników publicznych w mieście Chengdu wyposażono w inteligentne kaski, które wykrywają temperaturę osób w promieniu 5 metrów od użytkownika, a przy wykryciu wysokiej gorączki ma się uruchamiać alarm dźwiękowy.

W miarę jak obywatele Chin zgodnie z wezwaniem prezydenta wracają „do pełnej produkcji i normalnego życia” kluczowe stały się monitorujące użytkowników aplikacje na smartfony.

Powstała we współpracy z władzami aplikacja Alipay Health Code zawiera kod QR w trzech kolorach: zielonym, żółtym i czerwonym. Określają one, że użytkownik odpowiednio: może normalnie pracować i poruszać się po mieście, mógł mieć kontakt z wirusem i powinien pozostać przez tydzień w domu lub musi poddać się dwutygodniowej kwarantannie.

Konkurencyjną aplikację wypuściła firma Tencent – operator platformy społecznościowej WeChat. Aplikacja tzw. „wykrywacza bliskich kontaktów” ma informować użytkownika, jeśli znajdzie się on w bliskiej odległości od nosiciela choroby.

BBC podkreśliło, że wiele rozwiązań wzbudza wątpliwości na tle prywatności i śledzenia obywateli przez państwo. Aplikacje monitorujące stan zdrowia wymagają bowiem podania wielu danych, takich jak imię, nazwisko, numer identyfikacyjny czy numer telefonu. Władze nakazały też przekazanie danych o obywatelach operatorom telekomunikacyjnym, firmom ochrony zdrowia, agencjom transportowym i przedsiębiorstwom państwowym.

Serwis podkreślił, że cele wykorzystania tych danych są niejasne, a niektóre prywatne dane zebrane w ten sposób wyciekły już do internetu. Gazeta „New York Times” utrzymuje zaś, że aplikacja Alipay Health Code dzieli się danymi z policją.

Kolejnym problemem z aplikacjami monitorującymi zdrowie jest możliwe zwiększenie lęku i zjawisk dyskryminacji zarażonych osób.

Krytycy chińskich władz podkreślają też, że rząd w Pekinie może wykorzystać kryzys jako uzasadnienie dalszego rozszerzenia i tak już szerokiego systemu kontroli obywateli. „Podstawową lekcją, jaką czerpią z epidemii władze jest wiedza, gdzie znajdują się słabe punkty ich systemu inwigilacji” – wskazał Elliott Zaagman.

„Prywatność i tak powoli staje się w Chinach elementem przeszłości. Epidemia tego typu tylko przyśpieszy ten proces” – ocenił.

(PAP)

REKLAMA