Mit o uchodźcach z Syrii na granicy greckiej upada definitywnie. Zasieki forsują przybysze z Maghrebu

Niemieccy lewacy demonstrują domagając się otwarcia granic i wpuszczania nielegalnych imigrantów. Zdjęcie: Twitter/Seebrücke Berlin
Niemieccy lewacy demonstrują domagając się otwarcia granic i wpuszczania nielegalnych imigrantów. Zdjęcie: Twitter/Seebrücke Berlin
REKLAMA

Okazuje się, że z otwarcia granicy po stronie tureckiej korzystają takie nacje jak Algierczycy, Tunezyjczycy, czy Marokańczycy. Wszyscy oni próbują wykorzystać sytuację i dotrzeć do Europy.

Od 28 lutego trwa szturm granicy turecko-greckiej. Ma to związek z decyzją prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana o otwarciu po swojej stronie jej około 200 kilometrowego odcinka. Są tu Kurdowie, Irakijczycy, Afgańczycy… I tylko mała liczba prawdziwych uchodźców z Syrii.

Najbardziej może dziwić, że wśród migrantów pojawili się przybysze z Afryki Północnej. Dziennikarze francuskiego radia RMC spotkali tam obywateli Algierii, Tunezji i Maroka. Toufik, 22-letni Marokańczyk, wyjaśnił RMC, że przyjechał tu zaraz po tym, kiedy prezydent Erdogan ogłosił otworzenie granic.

REKLAMA

Marokańczyk opowiada, że uchodźcy zwoływali się przez WhatsAppa oraz Facebooka. Wspólnie ustalono, że należy spróbować drogi do Niemiec lub Francji przez… Azję Mniejszą. Toufik i jego przyjaciel Samir już byli po drugiej stronie, ale musieli się wycofać, ponieważ napotkali żołnierzy. Spróbują jeszcze raz.

Tymczasem na Zachodzie nastawienie do „drugiej inwazji” mocno się zmienia. Co prawda „postępowi” dziennikarze i organizacje, takie jak Antifa, nadal krzyczą, że brak otwarcia granic i swobodnego przepływu migrantów to faszyzm oraz populizm, nie ma już jednak o mowy o bezmyślnym chórze medialnych piewców „otwartego” na migrantów społeczeństwa.

REKLAMA