
Wiceprezydent Poznania: zmarła 57-letnia kobieta, u której stwierdzono koronawirusa. Według niepotwierdzonych jeszcze informacji kobieta zgłosiła się do szpitala, ale została odesłana do domu.
57-letnia kobieta z Poznania jest pierwszą śmiertelną ofiara koronawiorusa w Polsce. Radio Poznań podaje, że zmarła kobieta obciążona była, poza koronawirusem, także innym poważnym schorzeniem. Chorzy są też mąż i córka zmarłej.
Według niepotwierdzonych jeszcze informacji, jest to ta sama kobieta, która stała się bohaterką szokującego listu do redakcji epoznan.pl. W Poznaniu były tylko 3 przypadki zakażenia. Skoro po śmierci kobiety chorzy są tylko jej mąż i córka, to trzecim przypadkiem opisanym w liście prawdopodobnie jest właśnie zmarła 57-latka.
Szokujący list
Przypomnijmy, że redakcja portalu epoznan.pl opublikowała szokujący list, który otrzymała od jednego z członków personelu Szpitala w Puszczykowie.
List o kobiecie, która jest zarażona koronawirusem oraz nieprawidłowościach z tym związanych napisał pracownik szpitala w Puszczykowie koło Poznania.
– Publikujemy go w całości, z komentarzami punktów które udało nam się sprawdzić – informuje redakcja portalu.
– Owa pacjentka przyjęta była do Szpitala w Puszczykowie w piątek dnia 06.03.2020 r., po tym jak nie przyjęto jej do Szpitala Zakaźnego w Poznaniu. Lekarz dyżurny tej placówki, w godzinach dopołudniowych, jedynie konsultował z nią telefonicznie, a w zasadzie przeprowadził wywiad, gdzie był poinformowany, że faktycznie nie przebywała ona poza granicami kraju, jednakże miała kontakt z osobą, która przyjechała z nart z Włoch – czytamy w liście.
Kłamstwo z kliniki i uciszenie sprawy
W liście nazwano „kłamstwem” wypowiedź prof. Magdaleny Figlerowicz z Kliniki Chorób Zakaźnych w Poznaniu, która padła na popołudniowej konferencji prasowej.
– Stwierdziła, że pacjentka nie miała kontaktu z osobą zarażoną, BZDURA – czytamy. Sama prof. Figlerowicz zaprzecza, by powiedziała kłamstwo. – W swojej wypowiedzi odniosłam się do obowiązujących obecnie procedur kwalifikacji pacjenta jako przypadku podejrzanego o zakażenie koronawirusem – przekonuje.
Pracownicy zaznaczają także, że zaczęło się „zamiatanie sprawy pod dywan”.
– Pacjentka jest w ciężkim stanie to nie może temu zaprzeczyć, ale zapewniam, że informowała lekarza Szpitala Zakaźnego, że miała kontakt z osobą, która przyjechała z Włoch, jednakże ten stwierdził, że upłynęło zbyt dużo czasu od kontaktu z tą osobą, odsyłając pacjentkę gdzie…do Szpitala w Puszczykowie – czytamy w liście. Rzecznik szpitala im. Józefa Strusia nie odniósł się do tych zarzutów.
– Wypowiedź Pani profesor w naszej – czyli personelu oddziału gdzie leżała od piątku pacjentka, ma na celu fakt ukrycia tego, że powyższy przypadek został zbagatelizowany przez lekarza tym samym uważamy, że niedopełnił obowiązków, ponieważ swoim zachowaniem naraził wiele osób na utratę życia i zdrowia – tłumaczy pracownik.
Trzymana bez izolacji przez kilka dni z innymi pacjentami
Mimo tego, że u pacjentki występowały „pierwsze objawy wskazujące na możliwość zarażenia koronawirusem”, to „decyzją lekarzy dyżurnych SOR i oddziału internistycznego ulokowano ww. na sali wraz z innymi pacjentami”.
– W czasie przyjmowania pacjentki przez SOR, ponownie nastąpiła konsultacja z Oddziałem Zakaźnym i ponownie odmówiono jej przyjęcia – ujawnia pracownik szpitala.
– Przez 3 dni pacjentka leżała na wyizolowanej sali, gdzie wykonywane były przez personel oddziału wewnętrznego wszystkie niezbędne czynności ale…bez jakiegokolwiek SPECJALISTYCZNEGO zabezpieczenia – podkreśla autor listu.
– Nadmieniam, że w/w początkowo leżała na sali z innymi chorymi, gdzie wstęp miał również personel sprzątający i osoby odwiedzające innych chorych – zaznacza.
Poniżej post z pełną treścią listu. Spis zarzutów jest naprawdę pokaźny. Widzimy też, że w szpitalach panuje nie zdrowy rozsądek, ale trzymanie się centralnych procedur, które prowadzą do absurdów.