Wojna płci! „Mężczyzna + kula=sprawiedliwość społeczna”

Hasła francuskich feministek Fot. Camille Vermier Twitter
REKLAMA

Demonstracje z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet pokazały już nie tylko sekciarski i radykalny zwrot współczesnego feminizmu, ale gruntowny odjazd aktywistek. Ilustracją są tu zwłaszcza manifestacje w Paryżu, do których wracają francuskie media.

Po manifestacji na stacjach metra można było przeczytać hasła „śmierć mężczyznom” lub „mężczyzna to koronawirus”. „Towarzyszki – feministki” skandowały w czasie wiecu hasło: „mężczyzna – kula – sprawiedliwość społeczna”. Po tym jak starły się z policją hasło trochę zmodyfikowano, na „glina + kula = sprawiedliwość społeczna”.

Na Placu Republiki przekazywano przez megafony ogłoszenia: „świnie w mundurach szarżują na nasze towarzyszki”. Później były jeszcze komunikaty feministycznych stowarzyszeń o tym, że „przemoc policyjna jako broń państwa, jest przemocą na tle seksualnym i przemocą klasową”.

REKLAMA

Uczestniczki „marszu feministycznego” to dziś działacze skrajnie lewicy antyglobalistycznej – twierdzi syndykat policyjny Synergie-Officers. Nienawidzą policji jako aparatu państwa. Są niebezpieczniejsze od mających długą tradycję, ale marginalnych ruchów anarchistów, trockistów, czy maoistów.

Zaczęło się od MeeToo

Lewacki aktywizm jest postrzegany przez pryzmat przebudzenia takich ruchów jak #MeToo. To ziarno padło jednak na grunt niebezpiecznej lewackie ideologii. Wspierają to powszechne we Francji akcje przeciw tzw. „przemocy domowej”. Paryż pokryto plakatami, na których czytamy, że np. „tata zabił mamę”. Kiedy „nonkoformistyczne” feministki zwróciły uwagę, że gwałty są czasami związane np. ze zjawiskiem imigracji, zostały okrzyknięte… faszystkami. Przemoc to przecież domena rodzin, mężów i „słonej zupy”.

To już zakrawa na rozrywanie tradycyjnych więzi społecznych, niszczenie jakiejkolwiek wartości rodziny, która zaczyna być przedstawiana wyłącznie jako wylęgarnia wszelkiego zła.

Na razie można się śmiać z zastępowania terminu „braterstwa” pojęciem „adelphite” (połączenia braterstwa z siostrzanością). Można też żartować z pomysłu restauracji w Nicei, która serwuje mężczyznom ¾ porcji, żeby „podnieść ich świadomość” na temat różnic w wynagrodzeniach mężczyzn i kobiet. Można tu dodać likwidację pisuarów w toalecie na dworcu kolejowym w Brest, bo „dyskryminowała” kobiety, narzucanie żeńskich form w gramatyce, itd., itp. Wszystko ma być lekkie, zabawne i edukacyjne, ale na końcu zrobi się groźnie. W dodatku tą kampanię wspierają już lewicowe rządy.

Francuska sekretarz stanu ds. równości płci Marlène Schiappa forsuje np. kolejny „parytet” w postaci osiągnięcia celu, by 50% transmisji sportowych w telewizji było transmisjami sportu kobiecego. Do tego dochodzi wsparcie dla tępienia „stereotypów” kobiecości. „Złe” są takie jej atrybuty jak macierzyństwo, wychowywanie dzieci, czy nawet idee kobiecego piękna (np. krytyka konkursów wyboru Miss Francji).

Po drugiej stronie jest propagowanie wszelkiej maści zboczeń, czy niemal „sakralizacja” całego środowiska LGTBQ+. Całe to środowisko występuje w roli „ofiary” społecznej przemocy, chociaż role się już dawno odwróciły, niczym w dialektyce „pana i niewolnika”. Każdy opór zdusi dziś feministyczna cenzura i zasady politycznej poprawności, które napiętnują natychmiast „seksistów” i „machystów”.. Panie krzyczące 8 marca o kuli dla samców już nie wiele wychodzą przed szereg…

Źródło: Valeurs

REKLAMA