
Gazeta.pl podaje, że rząd ma problem z przejściem do pracy zdalnej. Powód? – Nie mamy laptopów – mówi portalowi jeden pracowników, a inny dodaje: – Maksymalnie 2-3 osoby w wydziale mogą pracować zdalnie, bo dział IT nie jest w stanie umożliwić tego większej liczbie.
Według portalu gazeta.pl – skrajnie antyrządowego, trzeba wziąć na to poprawkę – poszczególne ministerstwa mają problem z przejściem do pracy zdalnej. Choć rząd sam do niej namawia, to nie jest w stanie wypełnić własnych wskazówek.
Portal przeprowadził ponoć wywiady z pracownikami różnych ministerstw. Źródła są jednak anonimowe, więc nie można stwierdzić na ile są to wiarygodne informacje.
„Kiepsko – jak wynika z naszych rozmów – jest w resortach rodziny, pracy i polityki społecznej, klimatu oraz edukacji” – czytamy.
„Przygotowane było tylko Ministerstwo Zdrowia”
– Wszyscy pochwalają to, że rząd wymyślił jak to teraz pracownicy mają przechodzić na pracę zdalną, ale w praktyce u nas wygląda to tak, że często się nie da – mówi jeden z pracowników w rozmowie z portalem.
– Nie mamy laptopów. Nikt nigdy nie przewidział, że będzie trzeba kiedyś pracować zdalnie, więc nigdy nie było w budżecie pieniędzy na ich kupienie. Laptopów jest po prostu o wiele za mało, dużo mniej niż pracowników. Standardem pracy od lat są komputery stacjonarne. Ministerstwo nie jest przygotowane na taki kryzys jak obecny – mówi ktoś inny.
– Na cały wydział są dwa służbowe laptopy. Na cały departament – cztery. No to komu je dać, skoro w departamencie pracuje kilkadziesiąt osób? – usłyszeli ponoć dziennikarze z gazety.pl od jednego z pracowników.
– Przyszedł email, że ogólnie zalecana jest teraz praca zdalna, ale w praktyce jeśli ktoś nie ma służbowego laptopa, to nie może przejść na tryb zdalny. A przecież mało kto go ma. Od lat był nacisk na to, że każdy musi mieć komputer stacjonarny, a najlepiej jeszcze przywiercony do biurka […] Pic na wodę. Urząd nie jest gotowy.
Dużo lepiej przygotowany był resort obecnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.
– W Ministerstwie Zdrowia wygląda to inaczej. Cały wydział pracował na laptopach, więc w jednej chwili zapadła decyzja: zabierać je do domów i pracować zdalnie – opowiada jeden z pracowników tego właśnie ministerstwa.
Jeśli te rewelacje okażą się prawdziwe, to mamy do czynienia z prawdziwym „państwem z dykty”.
Źródło: gazeta.pl