Przegląd polskiej prasy. Exodus i obawy medyków, kiedy towar wróci na półki sklepowe? Szpitale zatrudniają szwaczki

Przegląd prasy. (Fot. AbsolutVision/Unsplash)
Przegląd prasy. (Fot. AbsolutVision/Unsplash)
REKLAMA

Poniedziałkowe wydania gazet zdominował temat koronawirusa. „Rzeczpospolita” i „Dziennik Gazeta Prawna” piszą o obawach branży medycznej. Oto kilka najciekawszych materiałów z polskiej prasy.

„Rzeczpospolita”: Exodus medyków

Szefom szpitali trudno wypełnić grafiki, bo gdy zamknięto szkoły i przedszkola, personel korzysta z wolnego na opiekę nad dziećmi. Podobnie jest w aptekach – informuje poniedziałkowa „Rzeczpospolita”.

„100 pielęgniarek i 60 lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala w Krakowie, którzy wystąpili o zasiłek na opiekę nad dzieckiem do ósmego roku życia, to nie wyjątek. Są białe plamy w grafikach szpitali, laboratoriów i aptek w całym kraju” – czytamy w gazecie. „Do piątku mamy 2146 wniosków ws. zasiłku” – powiedział rzecznik ZUS Paweł Żebrowski.

REKLAMA

Według gazety, „dla części medyków to sposób na ucieczkę przed widmem zakażenia, o które łatwo w placówkach, na dodatek pozbawionych zapasów masek, kombinezonów czy gogli”.

„Koronawirus zderzył się w Polsce z niewydolnym systemem ochrony zdrowia, a rząd zdecydował się z nim walczyć metodą średniowieczną, zamiast powszechniej przeprowadzać testy” – powiedział marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki.

Gazeta podała, że jego zdaniem, cały personel medyczny powinien móc regularnie korzystać z testów na koronawirusa, tym bardziej że to osoby, które często zakażają się od pacjentów np. grypą.

„Wobec braków, rząd szuka pomocy u starszych studentów kierunków medycznych i proponuje im wolontariat. Warunki umów pozostawiają jednak wiele do życzenia” – czytamy.

„Rzeczpospolita”: Pandemia zatrzymała śledztwa

Przekładane są przesłuchania świadków w sprawach o błędy medyczne, gdyż śledczy nie mają sumienia odrywać teraz lekarzy od pracy – donosi poniedziałkowa „Rzeczpospolita”.

„Rzeczpospolita” ustaliła, że w kraju toczy się ponad 5,6 tys. śledztw o błędy medyczne, a prokuratorzy już muszą odraczać przesłuchania świadków lekarzy i terminy opinii lekarskich, które są kluczowe dla postępowań.

„Problem jest szerszy, bo odkąd utworzono specjalne wydziały w prokuraturach do badania błędów w sztuce i różnego rodzaju zaniedbań w leczeniu, rośnie świadomość społeczeństwa, a co za tym idzie – liczba składanych zawiadomień” – zauważył dziennik.

„Z danych Prokuratury Krajowej wynika, że jeszcze w 2016 r. prokuratury prowadziły ponad 4,9 tys. takich postępowań, z danych opublikowanych w 2018 r. wynika, że było już 5,6 tys. Co ważne, więcej niż połowa to śledztwa dotyczące śmierci pacjenta” – czytamy.

„Choć nie ma postanowień o zawieszeniu spraw, w praktyce tak się właśnie dzieje, co będziemy odczuwać w kolejnych dniach i tygodniach: wszystkie sprawy karne i procesy cywilne zostaną spowolnione, rozprawy odwołane. W ostatnich dniach otrzymałam takie informacje z sądów apelacji m.in. warszawskiej, krakowskiej i katowickiej” – powiedziała „Rzeczpospolitej” mec. Jolanta Budzowska, radca prawny specjalizująca się w błędach medycznych.

„DGP”: Towar dojedzie w niedzielę

Sklepy nie zostaną zamknięte – deklaruje rząd. Jednak wyzwaniem jest utrzymanie pełnych półek – czytamy w poniedziałkowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”.

„Handel stanął przed wyzwaniem: Polacy robią zapasy w obawie przed wirusem i półki sklepowe pustoszeją. No i – tak jak w innych branżach – wielu pracowników wzięło wolne, by zapewnić opiekę dziecku” – zauważa gazeta.

Według „DGP”, związki zawodowe działające przy innych sieciach mówią o groźbach pod adresem pracowników. „Straszy się ich, że nie dostaną dodatków do wynagrodzenia, jeśli wezmą wolne” – napisano.

W artykule czytamy, że „mimo problemów z zatowarowaniem i obsadą, sieci handlowe nie zamierzają zamykać placówek, a handlowcy mają pomysł, jak usprawnić proces dystrybucji towarów do sklepów, które działają”.

„Zasugerowaliśmy w resorcie rozwoju, by na czas walki z koronawirusem wróciła możliwość zatowarowania placówek w niedzielę” – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Dziennik zwrócił uwagę, że obecnie sklepy biorą towar w poniedziałek z samego rana, tuż przed otwarciem. „To za mało czasu, by wypełnić pustki, jakie powstały w marketach po wzmożonych zakupach. No i nie ma kto go rozkładać. Resort rozwoju nie wyklucza poluzowania przepisów o zakazie handlu, ale taka decyzja wymaga zgody ze strony Ministerstwa Pracy” – czytamy w „DGP”.

„DGP”: Lekarze pełni obaw. Mówią, że luki w systemie widać już dziś

Teleporady, odwoływane operacje planowe i lęk lekarzy przed brakami sprzętu – o tym jak działa system zdrowia czytamy w poniedziałkowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”.

„Z powodu braku środków ochronnych odwoływane są planowe przyjęcia w szpitalach. Tak zrobił m.in. warszawski szpital na Banacha” – informuje dziennik. Dyrektor Centralnego Szpitala Klinicznego w Warszawie powiedział, że o środki ochronne placówka walczy każdego dnia.

Według gazety, Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu „odcięto od świata”. „Czynne jest jedno wejście, którego pilnuje policja i ochrona. Pracownicy są legitymowani, wszystkim jest mierzona temperatura. Jedna osoba zakażona może spowodować ewakuację całej placówki. Przez węzeł radiowy nadawane są apele, żeby pracownicy unikali korzystania z komunikacji miejskiej i spotkań w większym gronie oraz żeby wymieniać regularnie maseczki, fartuch, sprzęt i nie oszczędzać go” – czytamy.

„Informacje o poważnych niedoborach płyną ze wszystkich placówek, z mniejszych i większych miejscowości” – informuje „DGP” i przytacza takie relacje lekarzy: „NPL, POZ, Warszawa – są tylko maseczki chirurgiczne i antyseptyki. Maseczek z filtrem w ogóle nie ma, jednorazowych fartuchów również. Nie ma też izolatki”. „Maseczki są wydzielane przed operacją, na oddziale nie ma, dostarczyli do szpitala znacznie mniej niż było zamówione. Brak płynów na salach”.

Z informacji „DGP” wynika, że trwają rozmowy z polskimi producentami maseczek, a niektóre szpitale biorą sprawy w swoje ręce. Jak w Radomiu, gdzie zlecono szycie maseczek, albo w Szpitalu Uniwersyteckim im. Karola Marcinkowskiego w Zielonej Górze, który zatrudnił szwaczki na miejscu.

„Na jedną osobę w ciągu dnia potrzebujemy ośmiu kompletów odzieży ochronnej. Teraz, kiedy na oddział zgłasza się ok. 20 pacjentów, środków nam starcza. Jednak kiedy zacznie się ich pojawiać 50-100 dziennie, nasze zapasy się w mig wyczerpią” – powiedział dziennikowi pracownik biura zarządu szpitala, w którym działa oddział zakaźny.

„W sytuacji braku środków ochrony lekarze się buntują. Niektórzy deklarują, że nie będą dotykać pacjentów bez właściwego zabezpieczenia” – czytamy.

„Jestem w wieku przedemerytalnym i w grupie ryzyka. Otrzymałam informacje, że po przekształceniu szpitala w zakaźny mogę zostać wezwana do pracy przy chorych. Mam obawy. Wiem, że są problemy z dostępem do środków ochrony” – powiedziała gazecie jedna z lekarek pracująca w szpitalu przy ul. Wołoskiej w Warszawie.

Szumowski: lekceważenie epidemii prowadzi do śmierci najsłabszych

Traktowanie epidemii koronawirusa w sposób lekceważący, prowadzi do wykładniczego wzrostu zachorowań i do śmierci ludzi, którzy są najsłabsi – powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski w wywiadzie dla poniedziałkowego tygodnika „Do Rzeczy”.

„Powinniśmy być spokojni, bo panika nic nie da, a wręcz odwrotnie: zachowania paniczne, chaotyczne zwiększają nasze zagrożenie” – powiedział minister, reagując na uwagę tygodnika, że na konferencjach prasowych jest spokojny i opanowany.

„Wiemy, co powinniśmy robić: izolować osoby chore, utrzymywać higienę, starać się nie uczestniczyć w dużych zgromadzeniach, gdzie jest ścisk. Jeżeli mamy możliwość pracy zdalnej lub wzięcia zasiłku, by pozostać z dzieckiem w domu, powinniśmy to zrobić” – dodał.

Pytany, czy zamykanie szkół, uczelni, kin, czy akademików, świadczy o tym, że sytuacja może być bardzo poważna, Szumowski zaznaczył, że działania prewencyjne podjęto ze względu na rozprzestrzenianie się i liczbę zachorowań.

„Izolacja może być skutecznym działaniem. Jednak po to, by nasze radykalne działania miały swój skutek i sens, trzeba uświadomić wszystkim, a szczególnie ludziom młodym, że to nie jest czas wolny od zajęć, spotykania się ze znajomymi, zabawy w klubie czy w restauracji. Wszystkie państwa, które mają najwięcej zakażeń podkreślają, że traktowanie tej epidemii w sposób lekceważący prowadzi do wykładniczego wzrostu zachorowań i do śmierci ludzi, którzy są słabsi” – podkreślił minister zdrowia.

Źródło: PAP || NCzas.com

REKLAMA