Wybory we Francji w cieniu koronawirusa. Rekordowo niska frekwencja

Emmanuel Macron. Foto: PAP
Emmanuel Macron. Foto: PAP
REKLAMA

Zaraz po wyborach we Francji rozpoczęły się dywagacje, czy nie trzeba odwołać II tury. „Dogrywka” ma się odbyć 22 marca. Tymczasem już w I turze frekwencja była rekordowo niska.

Do tego doszły informacje o zarażaniu się Covid-19 polityków. Ostatnią ofiarą był Christian Jacob, przewodniczący Partii Les Républicains (Republikanie). Problemów jest sporo. Czy po czasie przełożyć całe wybory, czy tylko odroczyć II turę? Co z merami wybranymi już 15 marca (uzyskali ponad 50% głosów)? Prezydent Macron zapowiedziałw tej sprawie telewizyjne wystąpienie 16 marca o godzinie 20.

Niska frekwencja z pewnością wypaczyła częściowo o wyniki. Pewne grupy wiekowe po prostu się bały wyjść z domów. Premier Edouard Philippe ocenił, że „przebieg głosowania był perfekcyjny i wszelkie środki ostrożności zostały zachowane”. Innego zdania jest opozycja. Najmniej mówi się o… wynikach.

REKLAMA

Zjednoczenie Narodowe Le Pen

Większość miast czeka II tura. Przy niskiej frekwencji 43%, na razie wygrywa dotychczasowa mer miasta socjalistka Anne Hidalgo (30%) przed Rachidą Dati z Partii Republikańskiej (22%) i kandydatką prezydenckiej partii LREM Agnes Buzyn (17,6%).

Niezły wynik osiągnęła partia Marine Le Pen Zjednoczenia Narodowe (RN). W większości utrzymuje stan posiadania z 2014 roku. Kilku kandydatów uzyskało wygraną już w I turze, niektórzy z bardzo dobrymi wynikami.

Kandydaci RN wygrali w Hénin-Beaumont (Pas-de-Calais), gdzie Steeve Briois ma 74% głosów. W Hayange (Moselle), Fabien Engelmann otrzymał w pierwszej turze 63,14% głosów. W Béziers (Hérault) Robert Ménard, popierany przez przez RN w 2014 r.; uzyskał reelekcję z wynikiem 68,7%.

Podobnie w Beaucaire (Gard), w Camaret-sur-Aigues (Vaucluse), czy we Fréjus (Var). Kandydaci partii narodowej zajęli pierwsze miejsca w Perpignan (Pireneje Wschodnie), w Bruay-la-Buissière; czy w Carpentras (Vaucluse). Politycy tej partii przegrali jednak w Denain, czy Calais.

Ocena I tury

Niezłymi wynikami mogą się pochwalić Zieloni (szansa na Lyon i Bordeaux). Zadowoleni mogą być socjaliści, którzy zachowują swoje wpływy w lokalnych samorządach. Mają szanse na Paryż, ale też kilka innych dużych miast, jak Nantes, Rennes, Le Mans, a nawet Nancy lub Bourges,

W Marsylii ich kandydat idzie „łeb w łeb” z faworyzowaną kandydatką centroprawicy. Ponieważ do II tury wszedł jeszcze kandydat RN, głosy na prawicy mogą się podzielić i socjaliści mają szanse na wygraną.

Stan posiadanie niemal utrzymali komuniści. Grozi im jednak utrata kolejnych „bastionów” wokół tzw. „korony Paryża”. Podstołeczny departament Seine-Saint-Denis ma około 40 „czerwonych” gmin. W samym mieście Saint-Denis, gdzie KPF rządzi o zakończenia II wojny światowej, ustępujący burmistrz Laurent Russier (PCF) uzyskał 24% głosów i ustępuje kandydatowi PS Mathieu Hanotinowi, który zdobył 35,31% głosów. Po sąsiedzku, w Aubervilliers, ustępujący burmistrz Meriem Derkaoui (KPF) zajął dopiero trzecie miejsce. Komuniści mogą wrócić za to do Bobigny po utracie tego miasta w 2014 roku.

Słabiej wypadli kandydaci prezydenckiej partii LREM. Ma ona słabe struktury lokalne, a jej wygrane opierają się na dorobku dysydentów z innych partii (głównie centrum i socjalistów), którzy zgłosili akces do Republiki w Drodze.

Każda francuska gmina do 100 mieszkańców ma siedmiu radnych, a miasta do 300 tys. mieszkańców – 69. Liczba radnych w dużych ośrodkach miejskich waha się od kilkudziesięciu – jak w Lyonie (71), do 163 w Paryżu. Po pierwszej turze wygrywają ci, którzy zdobędą absolutną większość, czyli ponad 50 proc. oddanych głosów. W II turze dochodzi do dogrywki z udziałem dwóch lub trzech kandydatów z najlepszymi wynikami (w zależności od wysokości uzyskanego poparcia).

Źródło: France Info/ Le Figaro/ AFP/ PAP

REKLAMA