Pogrzeby bez rodzin i przyjaciół. „Nie warto umierać w czasach epidemii”

Tablica ofiar "hiszpanki" z 1918 roku w Nowej Zelandii Fot. Wikipedia
REKLAMA

Wprowadzone w niektórych krajach ograniczenia dotyczą organizacji ślubów i pogrzebów. Te pierwsze można ewentualnie przełożyć, zwłaszcza w Wielkim Poście, te drugie raczej nie…

We Francji ceremonie ślubne zostały czasowo odwołane przez merów do 15 kwietnia. Zarządzenie krajowe zezwala na śluby „nadzwyczajne,” ale nikt za bardzo nie wie, o co chodzi. Pogrzeby muszą się jednak odbywać, ale bez udziału żałobników.

W czasie wywiadu z premierem Francji Édouardem Philippem na antenie France 2 padło pytanie: „Czy mogę iść na pogrzeb przyjaciela?”. Premier odpowiedział: „To, co powiem, jest okropne do usłyszenia, ale muszę sprostać wymogom mojej pracy i dlatego odpowiem. Nie!

REKLAMA

Rzeczywiście takie słowa są trudne do zaakceptowania. To wywrócenie do góry nogami naszej kultury, cywilizacji i tradycji. Francuzi są jednak praktyczni…

Od pewnego czasu znajomi z Francji otrzymują wzmożone mailowe propozycje „zadbania o swój pochówek”. Dodatkowo zachęca się ich, aby podjęli taką decyzję, bo odciąży to od zmartwień rodzinę. Oferty takie bywały i wcześniej, ale teraz owa materialna praktyczność i komercjalny zmysł budzą dodatkowo grozę.

Zresztą firmy pogrzebowe zmieniły swoją ofertę. W Paryżu wyjaśniają, że nie będzie żadnego transportu osób na cmentarz. Proponują ceremonie bez składania kwiatów, kondolencji i co najwyżej dwa oddalone od siebie krzesła dla najbliższych członków rodziny.

Znana dziennikarka Annick Cojean zamieściła niedawno na Twitterze zdjęcie przedstawiające pogrzeb w kościele Saint-Germain-des-Prés w Paryżu, na którym nie ma żadnego żałobnika…

Internauci komentują, że „nie warto umierać w czasach epidemii”. Inni żałują, że dekrety rządowe, nawet pod karą grzywny, nie są w stanie śmierci zastopować?

REKLAMA