
Tarcza antykryzysowa ma kosztować Polaków 212 mld zł. Ekonomiści liczą, że rząd będzie musiał pożyczyć ok. 130 mld zł. Ponieważ to zdecydowanie za dużo, jak na możliwości polskich banków, to państwu na pomoc rusza NBP. Narodowy Bank Polski dodrukuje złotego.
Jeszcze przed pandemią koronawirusa premier Morawiecki i rząd PiS zaplanowali budżet na 2020 rok. Nie był on rzecz jasna gotowy na kryzys, który czeka nas po epidemii. Już po wprowadzeniu w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego rząd zaprojektował tzw. „tarczę antykryzysową”. Według rządowych speców jej koszt wyniesie 212 mld zł.
Ekonomiści ING wyliczają, że „nowe potrzeby pożyczkowe to 66 mld zł, reszta nie obciąża budżetu”. Twierdzą, że potrzeby pożyczkowe netto budżetu państwa – uwzględniając ekstra wydatek na tarczę antykryzysową i mniejsze dochody – wzrosną łącznie w tym roku z 15 mld zł do 100-130 mld zł.
To jednak przerasta możliwości polskich banków. W tym momencie wkracza NBP, który rusza na pomoc rządowi. Narodowy Bank Polski będzie… drukował pieniądze. Za dodrukowane pieniądze NBP będzie skupować obligacje skarbowe.
– Obniżka rezerwy obowiązkowej przez NBP uwolniła 40 mld zł środków i te pieniądze prawdopodobnie przepłyną w obligacje rządowe. Banki przed wybuchem epidemii miały nadpłynność, więc nie będą mieć dużej alternatywy – mówi portalowi „Business Insider” Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
#tarczaantykryzysowa rządu to 212 mld,ale nowe potrzeby pożyczkowe to 66 mld,reszta nie obciąża budżetu,plus spadek dochodów=wg ING potrzeby pożyczkowe netto to ponad 100mld.Dużo,ale 40 mld uwolnił NBP-cięcie rezerwy obowiązk,resztę musza dzwignac banki,od jutra też NBP kupuje.
— ING Economics Poland (@ING_EconomicsPL) March 18, 2020
Resztę, czyli 60-90 mld zł wyłoży Narodowy Bank Polski. – Nastąpi przejściowa kreacja pieniądza, zwiększenie bilansu – zapowiada Benecki.
Choć prorządowi eksperci uspokajają opinię publiczną, to mający już podobne doświadczenia Polacy wiedzą jak to może się skończyć. Takie działania mogą doprowadzić do ogromnej inflacji.
To nie wróży niczego dobrego. Najwyraźniej musimy być gotowi na większy kryzys niż można się było spodziewać.
Źródło: Business Insider