Liczba ofiar koronawirusa w Chinach wyższa niż twierdzi rząd. Kogo nie uwzględniają statystyki?

druga fala epidemii Koronawirus. Izolatka dla zakażonych w szpitalu w Wuhan, Chiny. Foto: PAP/EPA
Koronawirus. Izolatka dla zakażonych w szpitalu w Wuhan, Chiny. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Chińskie władze mogą na wielką skalę fałszować dane dot. zmarłych z powodu koronawirusa. Radio Free Asia opisało jak wygląda ten proceder.

Radio Free Asia przygotowało reportaż dot. liczby ofiar śmiertelnych koronawirusa w Chinach. W tym celu rozgłośnia zwróciła się m.in. do mieszkańców serca epidemii – miasta Wuhan.

Według oficjalnych danych, prezentowanych przez chińskie władze, w Wuhan koronawirus zabił ok. 2,5 osób. Jednak prawdziwe statystyki mogą być znacznie gorsze.

REKLAMA

Podejrzenia wzbudziła m.in. liczba kremacji, które od kilku dni trwają w mieście. Radio Free Asia wskazuje, że siedem znajdujących się w Wuhan domów pogrzebowych od poniedziałku działa na pełnych obrotach.

Według mieszkańców każdego dnia do rodzin trafia ok. 500 skremowanych szczątków ich bliskich. A to oznaczałoby, że po pięciu dniach wszyscy zmarli z powodu koronawirusa byliby już skremowani.

Tak się jednak nie stało, a krematoria działają dalej pełną parą. Inni mieszkańcy twierdzą, że domy pogrzebowe wydają dziennie nawet 1,5 – 3,5 tys. urn z prochami zmarłych.

Radio Free Asia przytacza doniesienia serwisu Caixin.com, według którego tylko do domu pogrzebowego Hankou Funeral Home dostarczono jednego dnia partię pięciu tysięcy urn. Domy pogrzebowe miały też poinformować rodziny zmarłych, że prace zakończą się do ok. 5 kwietnia, czyli chińskiego święta zmarłych.

To oznaczałoby, że krematoria potrzebują łącznie 14 dni (23 marca – 5 kwietnia). A to według mieszkańców oznacza, że w samym tylko Wuhan zmarło ponad 40 tys. osób zarażonych koronawirusem.

Radio Free Asia wskazuje, że zaniżona liczba zmarłych, podawana przez chińskie władze, może być łatwo manipulowana. A to za sprawą zmarłych we własnych domach – ich zgony nie są ujęte w oficjalnych statystykach.

Źródło: RFA / Do Rzeczy

REKLAMA