Szczyt zachorowań na koronawirusa w kwietniu? Największy dramat dopiero przed nami

test na koronawirusa/Koronawirus SARS-CoV-2 wywołujący chorobę Covid-19.
Koronawirus SARS-CoV-2 wywołujący chorobę Covid-19 - zdj. ilustracyjne. Foto: Pixabay
REKLAMA

W kwietniu ma paść rekord liczby zachorowań na koronawirusa. W podawane przez ministerstwo zdrowia dane o obecnej sytuacji mało kto wierzy.

W Polsce koronawirusa wykryto u 1771 osób, a 20 osób zmarło. To rekordowo niska liczba na tle chociażby sąsiadujących z Polską Niemcami.

Dużo osób podejrzewa, że ministerstwo zdrowia umyślnie zaniża statystyki. W przypadku części zgonów możliwa jest inna kwalifikacja śmierci – np. na będące już obiektem żartów „choroby współistniejące”.

REKLAMA

Immunolog, dr Paweł Grzesiowski wskazał jednak, że trend wzrostowy jest mimo wszystko widoczny. Według jego oceny szczyt liczby zachorowań w Polsce może mieć miejsce za 3-4 tygodnie.

Zatory w niektórych laboratoriach są 2-3-dniowe – pisze ekspert. – Faktyczna liczba przypadków jest wyższa. Ale nie chodzi o 100, 200 przypadków mniej czy więcej. Trend jest widoczny – dzięki SKUTECZNEMU spowalnianiu za ok. 3-4 tygodnie czeka nas szczyt zachorowań, ale tempo wzrostu jest niskie – wyjaśnia.

Dr Grzesiowski wskazuje, że wciąż robimy o wiele za mało testów na koronawirusa. Dodatkowo na wyniki również czeka się absurdalnie długo.

Są laboratoria w których na badanie czeka się… 4-5 dni. (…) To wynika z nierównomiernego rozłożenia tych placówek. Dzienna liczba testów, aby nie było zatorów, powinna być 4-5 razy większa – ocenia dr Grzesiowski.

Immunolog wskazuje, że Polska wykonuje obecnie ok. 600 testów na milion obywateli. Tymczasem Estonia, Austria czy Kanada – ok. 2800 testów na milion mieszkańców.

Źródło: Gazeta.pl

REKLAMA