
Konrad Berkowicz nie pozostawia suchej nitki na niektórych rozwiązaniach tzw. tarczy antykryzysowej. Polityk Konfederacji bezpardonowo atakuje zapisy, które mają rzekomo ulżyć przedsiębiorcom w czasach kryzysu.
W ramach przyjętych przez rząd rozwiązań na czas pandemii koronawirusa, przedsiębiorcy nie będą musieli płacić składek na ZUS przez 3 miesiące. Oczywiście muszą spełnić pewne kryteria.
Ze zwolnienia skorzystać mogą tzw. samozatrudnieni. Warunkiem do tego jest pokazanie przychodów za miesiąc luty. Czyli za okres, gdy zarówno Polska, jak i większość świata funkcjonowała jeszcze normalnie, a rynek funkcjonował bez zakłóceń.
By skorzystać z ulgi na ZUS, samozatrudnieni, którzy opłacają składki tylko za siebie, w lutym musieli mieć przychód niższy niż 15 681 złotych. Przychód, a nie dochód. Ktoś, kto działa na przykład na niskich marżach, ale kupuje i sprzedaje dużo towarów, wskazany przez państwo przychód przekracza w kilka dni. Sam dochód jednak może być minimalny. ZUS trzeba jednak zapłacić.
Takie rozwiązanie surowo ocenił Berkowicz. „Jakim trzeba być bydlakiem, żeby taką ustawę napisać i za taką ustawą zagłosować! Ktoś, kto zarobił w lutym 5000 na swoich usługach – ZUS-u płacić nie musi (i słusznie!). Ale ktoś, kto zarobił 3000, ale żeby je zarobić, musiał kupić towaru za 13000 i sprzedać za 16000, ma płacić ZUS nadal” – napisał poseł.
„Trudno o większą nikczemność, niż pozostawienie jednoosobowym działalnościom gospodarczym obowiązku płacenia haraczu na ZUS, która przez zakazy Rządu od marca nie może zarabiać, tylko dlatego, że w lutym miała PRZYCHÓD wyższy niż 15600 PLN” – nie ma wątpliwości Berkowicz.
Poseł Konfederacji nie ma także zbyt pozytywnego zdanie o całej tzw. tarczy antykryzysowej. „To próba Rządu powiedzenia przedsiębiorcom „spieprzajcie!” – w taki sposób, by poczuli podniecenie na myśl o zbliżającej się podróży. Niestety, Panie Premierze, przedsiębiorcy potrafią liczyć i przez Pańskie działania ich pracownicy niedługo będą musieli liczyć na siebie” – twierdzi Berkowicz.