Czy tak powstają zabójcze maseczki? Szokujące nagrania z produkcji w Azji [WIDEO]

KGHM/Produkcja maseczek w Azji. Zdjęcie: Twitter/Jennifer Zeng 曾錚/Guy du Faur
Obrazek ilustracyjny/Produkcja maseczek w Azji. Zdjęcie: Twitter/Jennifer Zeng 曾錚/Guy du Faur
REKLAMA

W mediach udostępniono nagrania pokazujące w jakich warunkach produkowane są maseczki, które miałyby chronić z koronawirusem. To nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek standardami sanitarnymi. Wręcz jest ich całkowitym zaprzeczeniem

21 marca dotarła do Holandii partia 1,3 miliona maseczek wyprodukowanych przez chińską firmę. Wiele z rozdystrybuowano w szpitalach. Maseczki miały certyfikat KN95 wskazujący, że powinny filtrować ponad 95% cząstek.

Po doniesieniach, że mogą nie spełniać wymaganych standardów nakazano przeprowadzenie testów. Potem je powtórzono. Jak się okazało nie spełniają wymogów. W sobotę minister zdrowia Holandii nakazał wycofanie wszystkich maseczek.

REKLAMA

Teraz w mediach społecznościowych udostępniono szokujące nagrania pokazujące w jakich warunkach maseczki produkowane są w Azji.

Na nagraniu widać jakąś obskurną pracownię krawiecką przestawioną na szycie maseczek. Nagranie prawdopodobnie zostało zrobione w Indiach, albo Bangladeszu. Żadne wymogi sanitarne nie są spełniane.

Jeszcze bardziej szokujące nagranie pochodzi z Chin. Widać na niej jakąś fabryczkę, w której maseczki mogą być produkowane na masowa skalę. Walają się po podłodze, a bardzo zadowolony ze swego żartu Chińczyk pokazuje jak wyciera sobie nimi buty.

Nie wiadomo gdzie trafiły maseczki pochodzące z tych obskurnych miejsc, ale jedno jest pewne. Nie można mieć najmniejszego zaufania do tego co teraz masowo sprowadzone jest z Azji.

Przekonano się też o tym w Hiszpanii. Tam z użycia wycofano 640 tysięcy testów na obecność koronawirusa. Okazało się, że ich skuteczności wynosiła zaledwie 30%.

Hiszpański rząd poinformował , że zestawy posiadają certyfikat CE – co świadczy o zgodności z normami europejskimi – i że zostały zakupione za pośrednictwem hiszpańskiego pośrednika. Jak się okazało test norm nie spełniały. Po skandalu nawet chińska ambasada w Madrycie poinformowała, że firma Shenzen Bioeasy Biotechnology, producent zestawów testowych, nie uzyskała oficjalnej licencji od władz tego kraju na sprzedaż produktów medycznych.

Używanie „fałszywych” chińskich maseczek i testów może mieć zabójcze skutki. Pracownicy służby zdrowia zakładają maski i mają poczucie większego bezpieczeństwa. Mając do wyboru dwie maski mogą zostawić tę dobrą i założyć tę, która do niczego nie służ. Osoby przebadane wadliwymi testami mogą nie mieć świadomości zarażenia i dalej roznosić wirusa.

REKLAMA