Dlaczego w Polsce jest relatywnie mała liczba zarażeń i zgonów z powodu koronawirusa? Odpowiedzią może być kwalifikacja ofiar.
W Polsce łączna liczba zakażonych koronawirusem to już ponad 2300 osób, z czego 33 osoby zmarły. To wciąż niewiele na tle chociażby sąsiadujących z Polską Niemiec, o Hiszpanii i Włochach nie wspominając.
Wyjaśnieniem zagadki może być klasyfikacja zgonów. Okazuje się, że stosowane przez rząd wytyczne w zakresie określania COVID-19 jako przyczyny zgonu nie uwzględniają pełnej klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia.
Polskie wytyczne uwzględniają tylko przypadki, gdy zmarły przeszedł test laboratoryjny i był on dodatni. Natomiast nie dotyczą osób podejrzanych o zachorowanie na COVID-19 lub takich, u których zakażenie jest prawdopodobne.
WHO dzieli zgony na te z potwierdzonym zarażeniem koronawirusem, oraz te, gdzie badania na występowanie koronawirusa nie dały pozytywnego rezultatu lub nie zostały powtórzone w celu potwierdzenia.
Są to odpowiednio U07.1 i U07.2. W tej drugiej doszło do klinicznej lub epidemiologicznej diagnozy COVID-19, ale „potwierdzenie laboratoryjne obecności wirusa jest niejednoznaczne lub niedostępne”.
Tymczasem w polskiej klasyfikacji zgonów jako zmarłych w wyniku zakażenia koronawirusem określa się tylko tych pacjentów, u których laboratoryjnie stwierdzono zachorowanie na COVID-19. „Prawdopodobieństwo COVID-19” i „podejrzenie COVID-19” nie są uznawane przez ministerstwo i NIZP-PHZ.
Dlatego jeżeli ktoś zmarł, czekając na test, automatycznie odpada ze statystyki. Dr Paweł Grzesiowski, immunolog z Centrum Medycyny Zapobiegawczej wyraził zaskoczenie pominięciem jednego z kodów WHO w wytycznych NIZP-PZH.
Źródło: Konkret24