Jest jednak szansa na przyrost naturalny w czasach zarazy. Wkrótce zabraknie prezerwatyw

prezerwatywa
Prezerwatywy Fot. ilustr. Wikipedia
REKLAMA

Starsi Polacy dobrze pamiętają czasy stanu wojennego, kiedy to zamknięcie w domu spowodowało na początku lat 80. baby boom. Ci, którzy liczyli na powtórkę z tej rozrywki trochę się przeliczyli. Kwarantanna społeczna ujawniła raczej kryzysy rodzinne. Ale może się to zmieni…

Z kilku krajów nadeszły alarmujące wieści o wzroście tzw. „przemocy domowej”. Tam, gdzie układa się dobrze, duża ilość wolnego czasu czasu też nie koniecznie przekłada się na działania prokreacyjne. Jeśli już, to wyedukowana młodzież sięga po środki antykoncepcyjne, a jeśli i to by zawiodło, to w krajach zachodnich „postępowi” ministrowie zadbali już, żeby „dostęp” do aborcji nie został zakłócony.

Zabijanie dzieci nienarodzonych, w czasach zawieszenie niemal wszystkich praw i wolności indywidualnych, okazuje się tam „prawem fundamentalnym” i niemal najważniejszym. Rządy te robią błąd, bo koronawirus, który przyniósłby wzrost narodzin i jednocześnie zdejmuje z państwa duże ciężary i zobowiązania budżetowe wobec seniorów to ratunek dla wielu systemów emerytalnych. Znacznie efektywniejszy, niż propagowana tam np. eutanazja. To najstarsze osoby są najczęściej ofiarami koronawirusa. Brutalna konstatacja podpowiada, że skorzystają tu najbardziej ZUS-y całego świata.

REKLAMA

Wróćmy jednak do szans na zwiększenie przyrostu naturalnego. Kraje, w których używa się jako podstawowego środka antykoncepcyjnego prezerwatyw, mogą mieć już niedługo spore problemy.

20% światowej produkcji tego wyrobu pochodzi z Malezji. Zapewniają to trzy fabryki należących do jednego ze światowych liderów, firmy Karex. Ta rodzinna firma opiera produkcję na własnych plantacjach kauczuku. Teraz jednak z powodu Covid-19 wszystkie linie produkcyjne zostały zamknięte. Produkcja prezerwatyw, ale też i rękawic gumowych, znacznie się skurczyła.

Prezerwatywy są produkowane głównie w Malezji, ale także w Chinach, Indiach i Tajlandii. Tam też musiano ograniczyć produkcję. Co roku na całym świecie sprzedaje się ponad 27 miliardów prezerwatyw. Ten rynek warty jest prawie pięciu miliardów euro. To zarazem potężne lobby, które niekoniecznie zależy od reguł wolnorynkowych.

Miliardy prezerwatyw produkowane są na zamówienie programów ONZ i organizacji pozarządowych. Później oferuje się je bezpłatnie, m.in. w krajach trzeciego świata. Organizacje te martwią się teraz, że „powstanie niedobór, który może mieć poważne konsekwencje zdrowotne w perspektywie długoterminowej”. Przekładając na nasze – urodzi się też więcej dzieci.

REKLAMA