
Pandemia koronawirusa wywołała na Antypodach run na alkohol. W Australii wzmożony popyt wywołał ograniczenia w sprzedaży alkoholu i jego racjonowanie.
Od wtorku 31 marca maksymalna ilość sprzedawanego alkoholu na osobę wynosi dwanaście butelek wina i dwa opakowania po 24 piwa albo 2 litry mocnych alkoholi. Takie normy ustaliło australijskie stowarzyszenie sklepów monopolowych, by bronić je przed ogołoceniem półek.
Jeszcze trochę, a Australijczycy dowiedzą się, co to.. melina i samogon? Powodem tak dużego popytu są ogłoszone przez rząd kolejne restrykcyjne przepisy walki z koronawirusem. Postanowiono bowiem zamknąć mniej istotne placówki, w tym i bary.
Australijczycy zaczęli się obawiać o ciągłość dostaw. Stąd i ograniczenia w sprzedaży. Wydatki na alkohol wzrosły w ubiegłym tygodniu o 86%.
Władze chcą zapobiegać panice i przekonuję, że sklepy monopolowe pozostaną otwarte jako „niezbędne placówki” obsługi ludności. Ograniczenie ilościowe to tylko tymczasowe środki, które mają pozwolić na dostęp wszystkich klientów do swoich ulubionych napojów – przekonują.
Australijczycy do największych pijaków na świecie nie należą, ale okazuje się i tu strach przed prohibicją robi swoje. Według raportu WHO z 2018 roku Australijczycy w wieku powyżej 15 lat spożywali średnio 10,6 litra alkoholu rocznie. „Czołówka” to 15,2 litra w Mołdawii i około 15 litrów np. w przypadku Litwinów.
L'Australie a instauré des quotas liés à l’achat d’alcool dans les magasins. Un client ne pourra ressortir avec plus de 12 bouteilles de vin ou plus de deux packs de 24 bières https://t.co/hujQLWlrCs pic.twitter.com/miMW2SttWm
— Le Parisien (@le_Parisien) March 31, 2020
Źródło: Le Parisien/ AFP