
Czternaście państw europejskich „ostrzegło” przed naruszeniem praworządności w Unii z powodu walki z epidemią Covid-19. Zaatakowano głównie Węgry. W tym samym czasie państwa z owej „czternastki” same łamią prawa, wolności obywatelskie i unijne przepisy.
Kilka krajów wprowadza cenzurę, w Hiszpanii rząd ogranicza rolę parlamentu i sądów, chce też nacjonalizować własność prywatną, a we Francji mają już gdzieś zasady wolnego handlu i konkurencji. Wygląda na to, że odtwarza się jeszcze mocniej podział na „starą” i „nową” Europę.
Przedstaw państw oświadczyło:
„W tej niespotykanej sytuacji państwa członkowskie mogą podejmować nadzwyczajne środki w celu ochrony swoich obywateli i przezwyciężenia kryzysu. (…) Jesteśmy jednak głęboko zaniepokojeni ryzykiem naruszenia zasad praworządności, demokracji i praw podstawowych wynikających z przyjęcia określonych środków nadzwyczajnych”.
Okazuje się, że są „równi” i „równiejsi”. Pod tą dziwną deklaracją podpisały się Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Grecja, Irlandia, Dania, Finlandia, Szwecja, Łotwa, Belgia, Luksemburg i Holandia. Właściwie poza Łotwą, mamy tu UE sprzed rozszerzenia plus kraje skandynawskie.
Poszło o Węgry i rzekomo zbyt duże prerogatywy, jakie przyznano rządowi tego kraju. 14 państw uważa, że „środki nadzwyczajne powinny ograniczać się do tego, co jest absolutnie konieczne, mieć charakter proporcjonalny i tymczasowy”.
Tylko kto ma to rozstrzygać? Dlaczego kraje te przyznają sobie prawo do oceny innych, zwłaszcza, że same nie są bez grzechu?
W deklaracji zwrócono również uwagę na to, że nie powinno się „ograniczać wolności słowa ani prasy”. Węgry nałożyły kary za fake newsy o koronawirusie, ale to samo robią inne kraje. W Hiszpanii zwalnia się z pracy niezależnych dziennikarzy i dotuje media przychylne rządowi.
Deklaracja jest podobno „otwarta” dla pozostałych 12. państw, z wyłączeniem Węgier. Przy okazji tej deklaracji francuskie media wskazują też Polskę, w związku z regularnymi „atakami na praworządność”.
Źródło: Le Figaro