
Totalna opozycja w Polsce powtarzała jak mantrę postulat o konieczności totalnego testowania na koronawirusa wszystkiego ci się rusza i do wody nie ucieka. Od początku było wiadomo, że testów jest za po prostu za mało i trzeba ich używać jak najbardziej racjonalnie. Nie jest to problem Polski, ale całego świata…
To samo dotyczy masek. Dopóki ich brakowało, wygrywała teza o braku konieczności ich noszenia przez osoby zdrowe. W krajach, które zgromadziły już odpowiednie zapasy, noszenie masek doradzane jest noszenie masek przez wszystkich.
W przypadku testów na Covid-19 państwa dopiero zaczynają się przygotowywać do ich produkcji i niemal wszyscy zmagają się z brakiem testów. Tym bardziej, że pojawiały się „podróbki”, które nie były efektywne.
Łatwiej jest krajom bogatym, które mogą podbijać ceny. Wszystkie kraje chciałyby stosować testy na większą skalę, ale podaż nie zaspokaja jednak popytu. Niektórym się udaje. W Wielkiej Brytanii, władze zwiększyły ostatnio liczbę codziennych badań z 8 000 do 15 000.
Testy usiłuje się dystrybuować na cały świat w ramach międzynarodowej solidarności, ale są ilości niewielkie. Agencja Energii Atomowej (MAEA) ogłosiła, że pierwsze testy przesiewowe zostaną wysłane do około 40 krajów. W szczególności do krajów afrykańskich, takich jak Burkina Faso i Wybrzeże Kości Słoniowej, do kilku krajów azjatyckich, jak Tajlandia, Wietnam i Filipiny, a nawet do Ameryki Łacińskiej (Urugwaj, Wenezuela i Kolumbia).
Od połowy marca Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca, aby państwa testowały sowich obywateli w celu powstrzymania pandemii. Tylko skąd brać testy? Pomocne mogłyby być prywatne laboratoria, ale wyraźnie widać obawy przed „prywatyzacją” walki z koronawirusem. Testami zajmują się państwowe agencje i międzynarodowe organizacje.
Skąd brać testy?
Główny dostawca testów na świecie to Chiny, zwłaszcza zestawów do tzw. szybkiego testowania. Hiszpania zamówiła 640 000 sztuk takich zestawów od chińskiej firmy, ale 26 marca chińska ambasada w Hiszpanii poinformowała, że szybkie testy zostały wysłane przez firmę, która nie ma „oficjalnej licencji”. Hiszpańskie Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że ponad 9 000 testów było wadliwych. Trzeba jednak dodać, że producent z Chin te testy Hiszpanom wymienił.
Firmy europejskie nie nadążają z zamówieniami. Tak jest w przypadku np. włoskiej firmy Copan. Kilka krajów, w tym Francja, Chiny, Stany Zjednoczone, czy Izrael, intensywnie pracuje nad nowymi testami i ich produkcją.
Producenci testów szybko zwiększają produkcję. Jednak największe firmy dostarczające odczynniki, których potrzebują laboratoria osiągają już podobno „szczyt swoich możliwości”. Na marginesie warto dodać, że w kąt poszła nagle walka UE z plastikiem. Koronawirus pokazał zapotrzebowanie na jednorazowe talerze, sztućce, czy plastikowe patyczki i waciki do zbierania próbek…
Trwa wyścig z czasem, a do tego czasu poszczególne kraje walczą o testy nie zawsze czystymi metodami,. Izrael wysyła do boju służby specjalne, Amerykanie szerzej otwierają portfele, kraje europejskie gotowe są na konfiskaty, a nawet nacjonalizację producentów Być może niewidzialna ręka wolnego rynku poradziłaby sobie w okresie niedoborów znacznie lepiej.
Źródło: France Info