
Dziwnym trafem na całym świecie oskarża się chrześcijan o „roznoszenie koronawirusa”. A to jakaś zarażona protestantka z Korei brała udział w spotkaniu modlitewnym w kaplicy szpitalnej, a to francuscy ewangelicy zorganizowali zjazd w Miluzie i dlatego choruje cała Alzacja.
Wiadomości tego typu są dość często powtarzane z jakąś mściwą satysfakcją przez różnych antyklerykałów, w tym także z naszej nieszczęsnej opozycji, które „wartości europejskie” przesłoniły wartości bezprzymiotnikowe i zdrowy rozsądek.
Chrześcijanie roznoszą koronawirusa – w uszach antyklerykałów brzmi miło. To oni od początku epidemii zajmowali się przede wszystkim zamykaniem kościołów, a już teraz utyskują, że na może powiększy się liczba wiernych na mszach.
Warto zbadać ile w tym wszystkim ideologii antyklerykalnej, a ile rzeczywistego zagrożenia. Na temat spotkania ewangelików w Miluzie we Francji utyskiwał publicznie sam minister zdrowia Olivier Véran.
Oskarżył ich wprost o przyspieszenie rozwoju epidemii, a jego informacje powtarzały bezmyślnie wszystkie media publiczne. Pisano nawet o wirusowej „bombie atomowej”
Warto spojrzeć na fakty. Zjazd chrześcijan ewangelicznych w Miluzie odbył się w drugiej połowie… lutego. Wzięło w nim udział 2,5 tysiąca osób. Po tym czasie w całym kraju prowadzono np. kampanię wyborczą, a jej kulminacją były wybory lokalne… 15 marca.
Poza tym w całej Francji odbywały się w tym czasie jeszcze dziesiątki masowych imprez. Znacznie później, bo 7 marca, kiedy było już więcej wiedzy o pandemii, urządzono na przykład na „największy na świecie zlot Smerfów”.
Miłośnicy smerfów w rekordowej liczbie 3,5 tys. (o tysiąc więcej, niż w Miluzie!) zjechali się z całej Francji do Landerneau w Bretanii. Władze wydały na to zgromadzenie zgodę. Zlot smerfów jednak jakoś ministra zdrowia Oliviera Vérana nie oburzył. Być może pomalowani na niebiesko ludzie są jakoś dodatkowo odporni?
Źródło: FL24.net/ 20 Minutes/ Le Point