Wynajem mieszkań na kwarantannę. Ceny szokują!

Mieszkanie na kwarantannę/Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay
Mieszkanie na kwarantannę/Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay
REKLAMA

Od kwietnia weszły w życie nowe przepisy dotyczące kwarantanny. Teraz osoba na nią skierowana, obciąża członków rodziny, z którymi mieszka. Muszą oni bowiem również poddać się izolacji. Ta sytuacja spowoduje, że ludzie nie chcąc utrudniać życia bliskim i wynajmują mieszkania na czas kwarantanny. Okazuje się, że takie lokum jest często droższe niż w normalnych warunkach.

Każdy kto miał kontakt z osobą zakażoną koronawirusem jest zobligowana do poddania się 14-dniowej kwarantannie. Dotyczy ona także wszystkich, którzy wracają do Polski. Według najnowszych dyrektyw najbliżsi, którzy mieszkają z taką osobą również muszą odbyć kwarantannę.

W tej sytuacji rząd zmniejszył nieco zakaz najmu krótkoterminowego, który obowiązywał od połowy marca. Od 2 kwietnia mieszkania mogą być wynajmowane osobom skierowanym na kwarantannę, podróżującym służbowo, lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom medycznym.

REKLAMA

Niestety ceny za wynajem na czas kwarantanny są niezwykle wysokie. W największych miastach za dwa tygodnie najmu trzeba zapłacić nawet 2 400 zł. To ceny zbliżone do opłat miesięcznych przy najmie tradycyjnym. Ale fakt, niektóre oferty są na tyle dogodne, że można liczyć na zakupy dostarczane pod drzwi.

– Mnie nie interesuje wynajem długoterminowy, to jest mieszkanie, które normalnie wynajmowane jest na krótki termin. Nikt, kto jest zainteresowany wynajmem na dłużej nie zaoferuje panu mieszkania na 2 tygodnie za połowę typowej miesięcznej stawki – mówił portalowi Fakt.pl biznesmen z Olsztyna.

Inni prowadzący taką działalność mają podobne zdanie. – Normalnie wynajmuję turystom, którzy przyjeżdżają na 2-3 dni. Płacą 100 zł za dzień, co wychodzi taniej niż w hotelu, ale siłą rzeczy, przy dłuższym okresie najmu, wychodzi drożej niż przy klasycznej umowie na miesiąc – tłumaczył z kolei osoba z Wrocławia.

Takie same argumenty dziennikarze „Faktu” usłyszeli od rozmówców z innych dużych, polskich miast.

REKLAMA