Najnowszy sondaż prezydencki. Kosiniak-Kamysz blisko drugiej tury

Andrzej Duda, Małgorzata Kidawa-Błońska, Robert Biedroń, Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia i Krzysztof Bosak/ Fot. PAP/Facebook (kolaż)
Andrzej Duda, Małgorzata Kidawa-Błońska, Robert Biedroń, Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia i Krzysztof Bosak/ Fot. PAP/Facebook (kolaż)
REKLAMA

Gdyby wybory odbyły się w miniony weekend, pierwsza tura nie wyłoniłaby prezydenta. Liderem zestawienia jest Andrzej Duda, a Małgorzacie Kidawie-Błońskiej po piętach depcze Władysław Kosiniak-Kamysz – wynika z sondażu IBRIS przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej”.

Na urzędującego prezydenta głos chce oddać 47 proc. badanych. To oznacza – wbrew np. rządowym sondażom CBOS-u – że konieczna byłaby druga tura.

W niej znalazłaby się Kidawa-Błońska, choć jej przewaga nad Kosiniak-Kamyszem jest na poziomie błędu statystycznego.

REKLAMA

Na kandydatkę Platformy Obywatelskiej głosować chce 12,4 proc. ankietowanych. Przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego może liczyć na 12 proc.

Kolejne miejsca zajęli Robert Biedroń (6,7 proc.), Szymon Hołownia (6 proc.) oraz Krzysztof Bosak (5,4 proc.).

Sporo jest osób niezdecydowanych, bo aż 9,9 proc. Z badania wynika ponadto, że gdyby wybory odbyły się w ustalonym terminie – 10 maja – do urn poszłoby zaledwie 30 proc. badanych.

Wybory prezydenckie – w jakiej formule?

Być może już dziś, 6 kwietnia poznamy ostateczną formułę wyborów prezydenckich. Na posiedzeniu Sejmu będą rozważane różne warianty.

Prawo i Sprawiedliwość chce, by wybory odbyły się w całości korespondencyjnie. Na to – przynajmniej oficjalnie – nie godzi się jednak Jarosław Gowin i jego Porozumienie. Tzw. „gowinowcy” mają 18 posłów w parlamencie i bez ich głosów (i jednoczesnym sprzeciwie pozostałych partii opozycyjnych) projekt nie ma szans na uchwalenie.

Jako kontrpropozycję Gowin przedstawił projekt zmiany konstytucji, który wydłuża kadencję prezydenta do siedmiu lat, ale nie przewiduje reelekcji. W takim wariancie Duda pełniłby urząd jeszcze przez dwa lata, a po ich upływie PiS wystawiłby innego kandydata. Na takie rozwiązanie nie zgadza się jednak PO, a bez ich głosów nie jest możliwa zmiana konstytucji.

REKLAMA