
Znany historyk prof. Andrzej Nowak zdaje się nie wytrzymał wspólnego chóru „opozycji totalnej” w kwestii koronawirusa w Polsce. Napisał „Sprawdzam. Jest niedziela 5 kwietnia, 19.30” i wszedł w rolę matematyka…
„W mediach takich jak onet, wp.pl, TVN24 czy „Gazeta Wyborcza” – docierających do milionów odbiorców w Polsce – od początku rozwoju choroby pojawiają się dramatyczne porównania i apele: w Polsce jest najgorzej, gdzie indziej są wzory do naśladowania, dlaczego u nas nie jest jak na „Zachodzie”, w „Europie”, w „cywilizowanych” państwach?” – zauważa historyk.
Tymczasem „za wzór natomiast stawiano i nawet nadal stawia się Polsce takie kraje jak Szwecja, może też inne centrum nowoczesności i postępu – kraje Beneluksu, wreszcie – Niemcy” – dodaje i dalej zajmuje się liczeniem:
„W Belgii: 20 tysięcy chorych, ponad 3750 zmarłych na koronawirus, co w przeliczeniu na milion mieszkańców daje odpowiednio: 1700 chorych i 125 zmarłych. W Holandii – 18 tysięcy chorych (1360 na milion mieszkańców) i 1800 zmarłych (103 na milion).
W Luksemburgu – ponad 2800 chorych (aż 4500 na milion!, a więc w najbogatszym kraju świata już blisko pół procenta ludzi nie udało się ustrzec przed pandemią), zmarło 28 osób (to jest 60 na milion, bo Luksemburczyków jest około pół miliona).
A jak jest w Szwecji? 7 tysięcy chorych, 400 zmarłych (odpowiednio: 700 i 40 na milion). W Niemczech, kraju o niewątpliwie wielkiej dyscyplinie społecznej i od dziesięcioleci wielokrotnie bogatszej od polskiej służbie zdrowia, zachorowało blisko 100 tysięcy ludzi (1200 na milion mieszkańców), zmarło ponad 1500 (18 na milion).
W tym dniu, czyli kiedy piszę te słowa, po kilku już tygodniach rozwoju pandemii w naszym kraju i u naszych bliższych oraz dalszych sąsiadów z Unii Europejskiej, porównajmy: a jak jest w Polsce? Chorych jest 4100 osób (czyli 108 na milion), zmarło 94 (2,2 osoby na milion)”.
Kalanie własnego gniazda
Dane mogą się zmienić, ale nieprawdziwe jest twierdzenie, że „Polska sobie radzi gorzej z tym strasznym problemem niż inne kraje”. „Jest dokładnie odwrotnie – dodaje Nowak i wraca do roli historyka: „I to właśnie przeraża, oburza ludzi, którzy nauczyli się, że Polska musi być najgorsza, a w każdym razie, że musi być stale stawiana do kąta, pouczana, leczona – przez terapeutów z ‘wyższej cywilizacji’”. Nic dodać.
Prof. Nowak zauważa, że dla niektórych „Polska powinna być gorsza z definicji, „tutejsze Polactwo” wymaga stale knuta, albo przynajmniej linijki w dłoni niemieckiego nauczyciela. W „tym kraju” z natury rzeczy musi być chaos, głupota, prymitywizm, nad którymi unosi się, jak duch nad wodami, cienka warstwa swoiście rozumianej „inteligencji”, albo po prostu elity. Jej istotą jest funkcja oświeciciela tych tępych mas, które tutaj żyją, rola reprezentanta wyższej, zachodniej cywilizacji w tym słowiańskim, zapyziałym „grajdołku””.
Autor przywołuje też fakty z historii, jak to „Rudolf Virchow, oświecony niemiecki epidemiolog, stwierdził 170 lat temu w czasie wizyty studyjnej na Górnym Śląsku, że tutejsze polskojęzyczne robactwo jest wyjątkowym siedliskiem zarazy, a to z prostego powodu: zasiedziałego w tym zacofanym kącie Królestwa Prus przesądu: katolickiej wiary. Zaraza zatem (wtedy, w 1848-1849 roku to była cholera i ospa) powinna właśnie tutaj, wśród Polaków-katolików, rozwijać się najmocniej. Kulturkampf miał potem naprawić tę sytuację”.
„Ewangelia czytana podczas Niedzieli Palmowej, przypominająca Mękę Pańską, przywołuje obraz tych, którzy podburzają tłum, by skłonić go do agresji. To powinna być dla nas wszystkich przestroga” – dodaje historyk.
Źródło: wPolityce