Lewacy wszędzie sa tacy sami. Brytyjska burmistrz cieszy się ze złego stanu Borisa Johnsona

Burmistrz Sheila Oakes. Premier Boris Johnsom. Zdjęcie: Facebook/richmond,Twitter/Boris Johnson
Burmistrz Sheila Oakes. Premier Boris Johnsom. Zdjęcie: Facebook/richmond,Twitter/Boris Johnson
REKLAMA

Boris Johnson przebywa w szpitalu na oddziale intensywnej opieki. Niezależnie od poglądów politycznych zdecydowana większość Brytyjczyków życzy mu powrotu do zdrowia. Ale nie wszyscy.

Nawet jak na standardy lewicy wpis należącej do Partii Pracy burmistrz Sheili Oakes był wyjątkowo podły i obrzydliwy. Sprawująca władze w miasteczku Heanor kobieta napisała na Facebooku: „Przepraszam, ale on całkowicie na to zasługuje i jest jednym z najgorszych premierów jakich mieliśmy.

Oakes napisała to kiedy Boris Johnson leżał w w St Thomas Hospital na oddziale intensywnej opieki medycznej i był podłączony do respiratora. Swój komentarz umieściła pod dyskusją na temat poświęcenia pracowników służby zdrowia i pod wyrazami wsparcia dla nich i dla chorego premiera Wielkiej Brytanii.

REKLAMA

Oakes wywołała lawinę komentarzy, z których większość nie nadaje się do cytowania. Jeden internautów posłał jej jednak słowa prawdy: „Bez względu na to jakie masz poglądy polityczne, to jednak czyjś syn, partner ojciec etc. i nikt nie zasługuje na takie szkalowanie. Ledwie kilka tygodni temu każdy prosił ludzi by byli dobrzy (akcja #tobekind), a teraz ludzie tacy jak ty pokazują jakimi są. Powinnaś być pociągnięta do odpowiedzialności za łamanie przepisów dotyczących funkcji publicznych”.

Oakes w rozmowie z Live Derbyshire przeprosiła i powiedziała to co zwykle mówią politycy w takich przypadkach, że „nie miała intencji nikogo urazić„. Zapowiedziała jednak, że nie zamierza rezygnować ze stanowiska.

Tymczasem nawet towarzysze z Partii Pracy stwierdzili, że „jej wpis był odrażający” i zapowiedzieli postępowanie dyscyplinarne w jej sprawie.

Obrzydliwych wpisów odnoszących się do stanu zdrowia premiera Johnsona w sieci nie brakuje. Jednak pochodzą one od osób anonimowych, albo prywatnych. To pierwszy przypadek, by osoba na eksponowanym stanowisku publicznych poczyniła tak odrażające uwagi.

REKLAMA