Rejterada czy podwójna gra Gowina? Wybory w maju wciąż nie są przesądzone

Jarosław Gowin.
Szef Porozumienia Jarosław Gowin. Foto: PAP/Adam Warżawa
REKLAMA

Kaczyński ograł Gowina jak dziecko i zakulisowo przejmuje jego Porozumienie, a może to Gowin wykonał ruch obliczony na zysk za kilka tygodni?

Gowin i jego Porozumienia pod koniec tygodnia zapewniało, że nie poprze ustawy PiS-u zmieniającej Kodeks Wyborczy i będzie przeciwko wyborom prezydenckim w maju. Gdy przyszła godzina próby, zaledwie kilku posłów z Porozumienia było przeciwko (lub się wstrzymało), reszta projekt poparła.

Sam autor zamieszania, czyli Gowin, podał się do dymisji. Z jednej strony nie poparł rządowego projektu (wstrzymał się), z drugiej przekonywał kolegów partyjnych, by zagłosowali za. Pokrętna logika.

REKLAMA

Od razu ruszyła fala komentarzy, jednoznacznie potępiających Gowina. Narobił zamieszania i uciekł w ostatniej chwili, został ograny przez Kaczyńskiego jak dziecko – to ich główny wydźwięk. Dymisja z fuchy ministra ma zaś świadczyć, że nie tylko nie przekonał do odroczenia wyborów PiS-u, ale nawet posłów Porozumienia. Czyli stracił posłuch u swoich.

Gra Gowina?

Minęło długich kilkanaście godzin od niespodziewanego tąpnięcia na scenie politycznej. Dymisję złożył też Kamil Bortniczuk z Porozumienia, a posłowie coraz częściej – anonimowo – mówią, że sytuacja nie jest tak czarno-biała, jak się na początku większości wydawała.

Czyżby Gowin wykonał ruch obliczony na korzyści za kilka tygodni, a jego ceną jest (być może chwilowe) zszarganie wizerunku? Teoria krążąca po korytarzach sejmowych jest następująca: Porozumienie poparło projekt PiS-u głównie po to, by zakończyć w najbliższych dniach spór o niego. Jednocześnie zaczęło zakulisowe rozmowy z opozycją, które mogą zakończyć się nawet wyjściem z rządu.

Gowin ma trochę czasu, bo Senat ustawę o głosowaniu korespondencyjnym przytrzyma maksymalnie długo i zapewne zawetuje. Wówczas wróci ona do Sejmu i znów wszystko zależeć będzie od posłów Porozumienia. Być może tym razem zagłosują inaczej?

To by się oczywiście wiązało z potężnymi konsekwencjami zarówno dla każdego z osoba, jak i całego rządu. Poustawiani na państwowych stołkach straciliby dobrze płatne fuchy, a rząd mógłby upaść.

Bortniczuk i Gowin komentując ostatnie działania zapewniają, że na żadne wybory w maju się nie zgodzili, bo po prostu wciąż mogą przyjąć weto Senatu. Z drugiej strony przekonują, że koalicja rządowa nie jest zagrożona i zrobią wszystko, by w czasach kryzysu wywołanego koronawirusem, nie dokładać jeszcze jednego kryzysu – politycznego.

Tylko czy te dwa założenia da się pogodzić?

REKLAMA