Nie mogą zabijać dzieci w czasach zarazy. Sieć zakładów aborcyjnych zwalnia „lekarzy” i zamyka swe rzeźnie

Nienarodzone dziecko - zdj. ilustracyjne
Nienarodzone dziecko - zdj. ilustracyjne
REKLAMA

To chyba jedyny przypadek na świecie kiedy w czasie epidemii pracownicy tzw „placówek zdrowia” tracą zajęcie. Największa sieć zakładów aborcyjnych w USA zamyka swe rzeźnie.

Nowojorski oddział największej w Stanach Zjednoczonych sieci zakładów aborcyjnych – Planned Parenthood zamknął kilkanaście swych placówek rzeźniczych i zwolnił blisko 30% załogi. Na stronach internetowych napisano, że wszystkie usługi będą świadczone zdalnie, z wyjątkiem zabijania dzieci nienarodzonych.

Organizacja Planned Parenthood prowadzi ogromna liczbę zakładów aborcyjnych, które udają, że są klinikami. Teoretycznie owe placówki maja zajmować się zdrowiem kobiet, a przeprowadzanie aborcji to tylko niewielki odcinek ich działalności. Z powodu własnie opieki nad kobietami otrzymują one ogromne fundusze federalne – stopniowo ograniczane przez administrację Trumpa i stanowe.

REKLAMA

Pandemia obnaża, że jest dokładnie odwrotnie. Owe zakłady praktycznie w ogóle nie zajmują się zdrowiem kobiet i kobiecymi chorobami, a niemal tylko i wyłącznie zabijaniem nienarodzonych dzieci. I handlem organami zabitych dzieci. Cała pozostała działalność to fikcja, albo przykrywka dla bardzo lukratywnej działalności aborcyjnej.

To chyba tez pierwszy przypadek w dziejach, że w czasie zarazy „pracownicy medyczni” nie maja co robić. Rzecznik Planned Parenthood Greater New York (PPGNY) oświadczyła, że zwolnionych zostało 135 pracowników, 111 wysłanych na przymusowy urlop, a 35 skrócono godziny pracy. Powiedziała, że ​​redukcje dotyczyły wszystkich zakładów i wszystkich oddziałów.

W niektórych miejscowościach zakłady aborcyjne zostały całkowicie zamknięte. Jak powiedział jeden z anonimowych pracowników „nie ma zapotrzebowania na aborcję”.

Dziennik „Times Union” opublikował list szefowej zakładów aborcyjnych Laury McQuade do pracowników. „Mimo naszych wysiłków ta pandemia uderzyła bardzo mocno w nasze zasoby i niespodziewanie w nasze finanse. Niestety, gdybyśmy nie podjęli teraz działań straty te byłyby dla PPGNY katastrofalne.”

Szefostwo zakładów aborcyjnych jest w sporze ze związkami zawodowymi. Te zarzucają, że mimo, wniosków, nie ograniczano kosztów, a wszystkie konsekwencje złego zarządzania zostały przerzucone na pracowników zakładów.

Tak więc prawdopodobnie mamy pierwszy w historii przypadek, że w czasie epidemii „pracownicy służby zdrowia” lądują na bezrobociu, bo są niepotrzebni.

REKLAMA