W czasach zarazy francuskie media użalają się nad homoseksualistami. Nie mogą odebrać dzieci zamówionych u surogatek w USA

Fot. ilustr. Manifa dla wszystkich
Fot. ilustr. Manifa dla wszystkich
REKLAMA

Koronawirus pokazał czym jest potrzeba normalności. Chociaż zamawianie sobie dzieci u surogatek jest we Francji zakazane, to miejscowe homoseksualne „małżeństwa” wynajmowały sobie do rodzenia dzieci surogatki za granicą, a później takie maluchy przywożono do kraju. Tutaj rejestrowano je na jednego z „małżonków”.

Prawo do wynajmowania kobiet do rodzenia dzieci dla par homoseksualnych (tzw. GPA) to kolejne żądanie lobby LGTB nad Sekwaną. Koronawirus pokazał dramaty takich „postępowych” rozwiązań.

Radio France publikuje reportaż o takich dzieciach, „zamówionych” w USA, których teraz pary homoseksualne nie mogą sobie odebrać ze względu na zamknięte granice. Okazuje się, że takich przypadków nie brakuje.

REKLAMA

Media mówią o „katastrofie dla przyszłych francuskich rodziców homoseksualnych”, ale jakoś nie zwracają uwagi na katastrofę takich dzieci.

Mamy więc historię „Martin i jego męża”, którzy zaplanowali wszystko, aby wejść w posiadanie drugiego już dziecka. Surogatka miała je urodzić USA w maju. Wynajęli mieszkanie, zaczęli pakować walizki. Tymczasem „zły Trump” zamknął im granice.

Chcą wykorzystać wyjątki w tym zakazie polegające na „łączeniu rodzin”. Jest to jednak możliwe tylko w przypadku dziecka już narodzonego. Nie uwzględniono, że dwójka ludzi uważających się za rodziców zostać wyłączona z porodu.

Pozostaje przekazanie czasowej opieki rodzicielskiej… zaufanej osobie trzeciej, która już mieszka w USA. Martin opowiada o swoich „cierpieniach”, ale w końcu to on zgotował niewinnemu dziecku ten los i jest za to całkowicie odpowiedzialny.

Na takie fanaberie skazywanych jest co roku od 200 do 400 niemowlaków. Według innych danych chodzi tu o liczby od 40 do 80 dzieci. Jak mawiał Ferdek Kiepski – „są na świecie rzeczy, o których się fizjologom nie śniło”…

Źródło: France Info

REKLAMA