Dramat w domu opieki w Warszawie. Personel medyczny opuścił swoich podopiecznych. Państwo pomaga nieudolnie

Starsza kobieta. Fot. ilustracyjne. Foto: Pixabay
Starsza kobieta. Fot. ilustracyjne. Foto: Pixabay
REKLAMA

Personel medyczny opuścił pacjentów domu opieki w Warszawie. Sytuacja w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym jest dramatyczna. W tej chwili przebywa tam jedna pielęgniarka, która ma pod sobą blisko pół setki obłożnie chorych osób.

W Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczy przy ul. Bobrowieckiej w Warszawie przebywa 22 pacjentów z koronawirusem oraz 20 pacjentów bez objawów i… tylko jedna pielęgniarka. Poza pielęgniarką w domu opieki pozostali jeszcze jeden lekarz i siedmiu opiekunów medycznych. To o wiele za mało by poradzić sobie z blisko 50. chorymi.

9 kwietnia Mazowiecki Urząd Wojewódzki skierował do pracy dwie pielęgniarki i jednego lekarza. – 10 kwietnia zgłosili się jedna pielęgniarka i lekarz; druga pielęgniarka odmówiła, tłumacząc to zwolnieniem lekarskim – informuje Marta Grzelczak, prezes Fundacji Nowe Horyzonty, która zarządza placówką.

REKLAMA

Według męża pielęgniarki, która jest obecnie w placówce sytuacja jest dramatyczna. Istnieje podejrzenie, że już wszyscy pacjenci są zakażeni koronawirusem.

Wojewoda Konstanty Radziwiłł powiadomił o sprawie prokuraturę. „Jego zdaniem personel medyczny opuszczając ośrodek naraził pacjentów na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz sprowadził niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób poprzez powodowanie zagrożenia epidemiologicznego lub szerzenia się choroby zakaźnej” — poinformował portal onet.pl.

Posypały się już pierwsze kary rzędu 5. tysięcy złotych za niedopełnienie obowiązków.

Jak doszło do tego, że personel opuścił pacjentów?

Zakład przy ul. Bobrowieckiej jest placówką Fundacji Nowe Horyzonty. Marta Grzelczak, prezes zarządu tej fundacji, odpowiedziała jak doszło do zaistniałej sytuacji.

29 marca fundacja otrzymała informacje, że jedna z pacjentek zakładu, którą przewieziono do szpitala, ma rozpoznane zarażenie koronawirusem.

30 marca zarząd fundacji przesłał listę 35 pracowników oraz listę 25 pacjentów z oddziału, na którym przebywała pierwsza zakażona pacjentka, do Państwowej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie (PPSSE) z prośbą o przebadanie wszystkich tych osób.

„PPSSE odmówiła przebadania pacjentów i poinformowała, że przebada jedynie personel, który w liczbie 35 osób objęto kwarantanną” – pisze prezes.

Jak wyjaśnia, wobec tego fundacja sama zgłosiła 25 pacjentów i 2 pracowników do prywatnego laboratorium Genomics Warsaw. 2 kwietnia wykonano wymazy u tych osób, następnego dnia otrzymano wyniki, które potwierdziły zakażanie koronawirusem u 17 pacjentów oraz 1 pracownika.

Grzelczak dodaje, że w kolejnych dniach stwierdzono zakażenie koronawirusem także u dwóch pacjentów z innych oddziałów zakładu, których zabrano do szpitala.

– 3 kwietnia zgłosiliśmy wszystkich pacjentów i pozostałych pracowników z tych oddziałów do laboratorium w celu wykonania testów. Badanie zostało wykonane własnymi siłami 7 kwietnia – relacjonuje.

– Po otrzymaniu tych wyników 8 kwietnia wieczorem, zakład opuściła samowolnie – po 10 dniach nieprzerwanej pracy (tj. od 30 marca) – dyrektor zakładu, pełniąca także funkcję pielęgniarki, a 9 kwietnia druga pielęgniarka, która także pracowała nieprzerwanie od 30 marca – informuje Grzelczak.

Niewielkie zainteresowanie państwa sytuacją w ośrodku

Prezes Fundacji Nowe Horyzonty podkreśla także, że od 30 marca fundacja kierowała powiadomienia na piśmie o sytuacji panującej w zakładzie, wraz z prośbą o wsparcie do: Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarno – Epidemiologicznego w Warszawie; Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego; Głównego Inspektora Sanitarnego, Ministerstwa Zdrowia; Biura Rzecznika Praw Obywatelskich; Wydziału Zdrowia Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego; Wojewody Mazowieckiego oraz dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m.st. Warszawy…

– Z powyższych instytucji Ministerstwo Zdrowia poinformowano nas o przekazaniu sprawy z prośbą o udzielenie pomocy do Wojewody Mazowieckiego, a Główny Inspektor Sanitarny przekazał sprawę do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarno – Epidemiologicznego – wyjaśnia Grzelczak.

– Na nasze pisma odpowiedział jedynie Wydziału Zdrowia Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, który 7 kwietnia wezwał fundację do rozwiązania problemów kadrowych we własnym zakresie, informując, że środki ochrony osobistej możemy otrzymać z Agencji Rezerw Materiałowych – dodaje.

Wnosili o ewakuację ośrodka, a przysłano im jedną pielęgniarkę

– 9 kwietnia, związku zagrożeniem dla zdrowia i życia pacjentów wynikającym z braku od tego dnia personelu medycznego fundacja wystąpiła do Wojewody Mazowieckiego z żądaniem ewakuacji w trybie pilnym wszystkich pacjentów zakładu – informuje Grzelczak.

To właśnie wtedy do pracy w ośrodku oddelegowano dwie pielęgniarki, z czego do pracy stawiła się tylko jedna.

Brakuje środków ochronnych

Grzelczak zaznacza, że również podstawowe środki ochrony osobistej fundacja pozyskuje samodzielnie.

– Brakuje w szczególności profesjonalnych strojów zapewniających pełne bezpieczeństwo naszego personelu i pacjentów – wskazuje.

Sytuacja w ośrodku jest dramatyczna, a przy tego typu pacjentach każdy dzień zwłoki z udzieleniem pomocy stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo.

Źródło: PAP, onet.pl

REKLAMA