
W związku z epidemią w czasie świąt nie wolno odwiedzać rodziców. Policja i sanepid polują na łamiących obostrzenia.
Z powodu epidemii koronawirusa Polacy muszą spędzać święta Wielkiej Nocy samotnie. O odwiedzeniu rodziców możemy zapomnieć.
Wprowadzone przez PiS obostrzenia zabraniają przemieszczania i grupowania się. A za ich złamanie grożą gigantyczne kary finansowe.
Problem polega na bublu prawnym przyjętym przez rząd PiS. Zgodnie z treścią rozporządzenia z 31 marca możemy spotykać się z najbliższymi (małżonek, rodzice, dziadkowie, dzieci)… ale równolegle działa zakaz przemieszczania się. Tym samym powstała sytuacja, w której możemy przebywać z rodzicami… ale nie wolno nam do nich pojechać.
Tym samym, jeśli nie mieszkamy z rodzicami, a chcemy ich odwiedzić jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę policji. Policja pozwala bowiem jedynie na wyjście w celu zaspokajania niezbędnych potrzeb jak zakup jedzenia czy leków.
Tylko na Śląsku ulic w czasie Wielkanocy pilnuje 2,4 tys. policjantów. – Jeżeli będą ku temu podstawy, albo otrzymamy zgłoszenie, że w danym mieszkaniu odbywa się zgromadzenie, to jak najbardziej będziemy takie sygnały sprawdzać – ostrzegała Komenda Główna Policji.
Oznacza to, że policja nie tylko będzie czekać na donosy, ale i sama może zapukać nam do drzwi. Wystarczy, że w trakcie patrolu natkną się na „podejrzane” zachowania.
Jeśli nas złapią to policjanci dodatkowo poinformują o naruszeniu przepisów Sanepid. A ten nałożyć karę administracyjną w przedziale od 5 do aż 30 tysięcy złotych!
Na Śląsku, oprócz ww. 2,4 policjantów patrolujących ulice, jest 1259 mundurowych na służbie. Ci, którzy nie są na ulicach, czekają na donosy od sąsiadów.
– Szczególną uwagą otoczone były targowiska i rejony dużych sklepów handlowych, od wielkiej soboty kontroli mogą spodziewać się kierowcy wjeżdżający do miejscowości wypoczynkowych, górskich. Będziemy sprawdzać, czy osoby rzeczywiście mieszkają w tych miastach czy tylko wybrały się na święta w góry – dodaje komendant Krzysztof Justyński.
Źródło: Dziennik Zachodni