„To, czego wszyscy się najbardziej obawiali nie nastąpiło”. Polak z Szwecji mówi, jak wygląda sytuacja w tym kraju

Szwecja - zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
Co piąty Szwed jest imigrantem, Zdj. ilustr. Foto: PAP
REKLAMA

Na szwedzką strategię walki z koronawirusem z zaciekawieniem patrzyli wszyscy. Szwedzkie władze w przeciwieństwie do innych państw nie zdecydowały się na wprowadzenie surowych obostrzeń, a jedyne zakazy dotyczą właściwie tylko zakazu zgromadzeń powyżej 50 osób oraz odwiedzin w domach opieki.

W Szwecji pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem został wykryty w połowie lutego. Obecnie po blisko dwóch miesiącach liczba zakażonych wynosi ponad 8 tysięcy, a liczba zmarłych zbliża się do 700.

W sąsiedniej Danii, gdzie rząd przyjął zupełnie inną strategię liczba zakażonych to prawie 5,5 tysiąca, a liczba zmarłych zbliża się do 300. Warto jednak zaznaczyć, że mówimy tu o dwa razy mniejszym kraju.

REKLAMA

Jeżeli chodzi o wykres zachorowań w Szwecji jest on bardzo podobny do tych w innych krajach, wysoka jest natomiast liczba zmarłych w stosunku do liczby zakażonych. Być może sypie się tu mit wydajnej i dobrej szwedzkiej służby zdrowia.

Polak z Szwecji mówi jak wygląda sytuacja w tym kraju

W rozmowie z portalem „Onet” Maciej Zaremba-Bielawski, mieszkający na co dzień w Szwecji, zdradza jak wygląda sytuacja w tym kraju. Autor książek także podkreśla, że szwedzka służba zdrowia zmaga się z poważnym kryzysem.

W Szwecji otwarte są szkoły podstawowe, normalnie można spacerować po parku, nie zamknięto także restauracji. Ograniczone są tylko w pewnej mierze kontakty z innymi osobami. Tak na przykład w barach można jeść i pić jedynie przy swoich stolikach.

Co więcej, Szwedzka Agencja Zdrowia Publicznego zachęca nas do spacerów, bo zbyt długie siedzenie w domach źle wpływa na zdrowie – mówi Pan Maciej. Widać tu dokładnie odmienne stanowisko niż to warszawskiego rządu, który zdecydował się na zamknięcie parków i lasów.

Dlaczego Szwedzi przyjęli taką strategię? – Uważają oni, że epidemii koronawirusa nie da się zdusić w zarodku (…) trzeba z jednej strony izolować najstarszych, schorowanych i zarażonych, aby epidemia rosła jak najwolniej, żeby spłaszczyć przyrost zakażonych – tłumaczy.

Dobra wiadomość jest taka, że to, czego wszyscy się najbardziej obawiali, jak na razie nie nastąpiło, czyli nie zabrakło łóżek na intensywnej terapii. Każdy pacjent, który potrzebuje respiratora, otrzyma go. Jeszcze niedawno nie było to pewne – dodaje.

Zaremba-Bielawski mówi też o tym, że szwedzka służba zdrowia od dawna cierpi na kryzys, który objawia się przede wszystkim brakami kadrowymi. Ale to nie jedyne niedogodności, „kolejny problem to brak podstawowych akcesoriów, jak maseczki i rękawiczki”.

Pan Maciej słusznie zauważa także, że ocena tych działań nie może być jedynie w celach krótkotrwałych, ale także tym, co może być widoczne dopiero za kilka lat.

Mam nadzieję, ze szwedzka droga okaże się racjonalna, ale pewien być nie mogę. Tak naprawdę będziemy mogli ocenić to za parę lat. Skutki epidemii to nie tylko ludzie, którzy chorują i umierają, ale także problemy związane z izolacją, np. domowe nękanie, bezrobocie, upadek małych firm, zdrowie psychiczne, uchylanie rządów prawa – mówi.

REKLAMA