
Czy wybory w Bawarii mogą być argumentem za przeprowadzeniem głosowania w Polsce? Prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego ma wątpliwości.
Ceniony socjolog prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego udzielił wywiadu prorządowemu tygodnikowi „Do Rzeczy”. Profesor odniósł się w nim do kwestii wyborów korespondencyjnych w Polsce.
PiS od tygodni wmawia Polakom, że wybory w majowym terminie da się przeprowadzić – chociażby w trybie korespondencyjnym. Zdaniem prof. Flisa jest to to zadanie niewykonalne.
Partia Jarosława Kaczyńskiego i jej ośrodki propagandowe wskazują często na Niemcy oraz niedawne wybory w Bawarii. Natomiast profesor spokojnie wyjaśnił dlaczego takie porównania są bezsensowne.
– Właśnie mam przed sobą zdjęcie przedstawiające liczenie głosów korespondencyjnych w Monachium w wyborach landowych w 2008 roku. Widać na nim wnętrze wielkiej hali targów monachijskich, w której ustawiono 200 stolików, a przy każdym pracuje 5 osób. Czyli 1000 osób liczy głosy korespondencyjne. Czy wie pan, ile osób do przeliczenia wyników w Krakowie – tylko o połowę mniejszym od Monachium – przewiduje uchwalona w ubiegłym tygodniu ustawa? 45 – zauważył socjolog.
– To zdjęcie z Monachium pokazuje także, że Niemcy już dwanaście lat temu ćwiczyli liczenie głosów korespondencyjnych w 1000-osobowych zespołach. W Polsce mamy dziś stan epidemii, a połowa sił politycznych w kraju uważa za nadużycie organizowanie wyborów teraz i w ogóle nie zgłasza członków do komisji – podkreślił prof. Flis.
Brak doświadczenia
Profesor odnosząc się do przeprowadzonych 15 marca wyborów korespondencyjnych w Bawarii wskazał, że była ona na nie gotowa. Każdy mieszkaniec, na dwa tygodnie przed wyborami, dostał specjalny pakiet informacyjny – przykładową kartę do głosowania z instrukcją oraz wskazaniem komisji.
Ponadto socjolog podkreślił, że niemiecka poczta ma wieloletnie doświadczenie w rozsyłaniu takich pakietów wszystkim wyborcom. Dodatkowo dochodzi kwestia skali wyborów.
– W Bawarii głosowanie korespondencyjne objęło połowę landu – około 6 milionów ludzi. W Polsce będzie do wysłania 30 milionów pakietów. W Bawarii jest 20 tysięcy skrzynek pocztowych, w Polsce – 14,5 tysiąca. Do tego jest problem skompletowania 30 milionów pakietów, składających się ze 180 milionów elementów – Sejm chce właśnie odebrać to zadanie PKW – ocenił profesor w rozmowie z „Do Rzeczy”.
– Zapewne rząd chce to zlecić komercyjnym firmom, specjalistom od wysyłek reklamowych – podejrzewa prof. Flis.
Sondaże niewiarygodne
Socjolog podkreślił też, że w obecnej sytuacji badania sondażowni są niewiarygodne. Wyborcy kandydatów bojkotujących wybory wskazują, że nie pójdą na wybory i wypadają z badania.
Ostatecznie jednak wszystko może się zmienić w ciągu kilku dni. Dlatego do końca nie będzie wiadomo kto jak wysokie ma poparcie „w realu”.
Źródło: Do Rzeczy