Policjanci wmówili wykroczenie, a potem skłamali w sądzie. Nikomu włos z głowy nie spadł

mandat kontrola taryfikator
Kontrola drogowa - zdjęcie ilustracyjne. / fot. PAP
REKLAMA

Policjanci najpierw wmówili kierowcy wykroczenie drogowe, którego nie było, a następnie fałszywe zeznania powtórzyli przed sądem. Pan Kamil obronił się tylko dlatego, że miał zamontowaną kamerkę samochodową, która całe zajście zarejestrowała. O bulwersujących praktykach policji rozmawiano w programie „Państwo w Państwie”.

Omawiany przypadek miał miejsce w październiku ubiegłego roku w Białymstoku. Policja zatrzymała pana Kamila i oświadczyła, że wyprzedzał na przejściu na pieszych, za co należy się 200 zł i 10 punktów karnych.

Kierowca zapewniał, że wykroczenia nie popełnił i mandatu nie przyjął, więc policjanci skierowali wniosek do sądu. Tam zeznali, że wszystko doskonale widzieli. Mieliśmy więc do czynienia ze słowem przeciwko słowu, a sąd dał wiarę policji. Pan Kamil mandat dostał.

REKLAMA

Gdy dowiedział się o wyroku (zaocznym), odwołał się. Miał nagranie z kamery samochodowej, którego w momencie interwencji policji nie dało się odtworzyć. Policjantom miny zrzedły. Gdy oglądali film na sali sądowej, gdzie czarno na białym było widać, że do żadnego wyprzedzania na przejściu na pieszych nie doszło, zmienili zeznania. Teraz już twierdzili, że „po prostu wydawało nam się”. Wcześniej o winie pana Kamila byli przekonani.

Obecni w studiu Polsatu News eksperci wskazywali, że policjantom rzeczywiście mogło się tak wydawać. Badania naukowe dowiodły, że osoby oglądające to samo zdarzenie mogą zupełnie inaczej je opisywać. Problem leży jednak gdzieś indziej.

Policjanci skłamali

Dwóch policjantów, by „wzmocnić” swoją wersję wydarzeń, najpierw w notatce służbowej, spisanej zaraz po zdarzeniu, a następnie przed sądem zeznało, że całe zdarzenie obserwowali przodem do kierunku jazdy. Nagranie pokazało, że tak nie było. Policyjny radiowóz stał tyłem.

Policjanci jednak konsekwentnie utrzymywali swoją wersję wydarzeń. O ile rzeczywiście, co do oceny sytuacji, „mogło im się wydawać” (choć w momencie niepohamowanej żądzy ukarania obywatela powinni być pewni), o tyle kilkukrotnie skłamali twierdząc, że całe zdarzenie obserwowali przodem. To już się „wydawać” nie mogło.

Wypowiadający się o sytuacji jeden z adwokatów nie miał wątpliwości, skąd bierze się takie zachowanie policji. Funkcjonariusze otrzymują od przełożonego wytyczne, ile mandatów ze służby należy przynieść. Gdy ich brakuje, zaczyna się „polowanie”. Pan Kamil miał pecha, bo akurat tamtędy przejeżdżał.

Ile osób macha ręką?

Dodatkowo policjanci – zdaniem adwokata – są szkoleni tak, by zawsze mówić, iż są czegoś pewni. Nawet jeśli nie są. Środowiskowa solidarność zaś sprawia, że jeden funkcjonariusz broni drugiego przed sądem. A sąd zazwyczaj daje temu wiarę.

Pan Kamil mógł się obronić wyłącznie dlatego, że miał nagranie. Policjanci, mimo że składali fałszywe zeznania przez sądem, nadal pełnią służbę. Włos im z głowy nie spadł. Kierowca zapowiada złożenie pozwu, w którym będzie się domagał, by ponieśli konsekwencje.

Mąż akurat zdecydował się walczyć, taki ma charakter. Ale nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak długo ci policjanci tam stali, ile osób tak zatrzymali i ile z nich machnęło ręką, a bo to tylko 200 złotych, nie ma sensu się stresować – mówiła pani Urszula, żona kierowcy.

Oni już wcześniej (policjanci – red.), ale również przed obliczem sądu, bezczelnie brnęli w swoje prymitywne kłamstwa. Myśleli, że nie ma dowodu w postaci filmu, więc sobie na to pozwolili. Target, statystyka, klepiemy wyniki, naczelnik ma być zadowolony. To była ich misja tego dnia – komentował ekspert motoryzacyjny, Emil Rau.

Źródło: Państwo w Państwie

REKLAMA