
Niepokojące wieści docierają z Narodowego Banku Polskiego. Czy czeka nas kolejna potężna fala podwyżek cen?
Narodowy Bank Polski przeprowadził kolejny skup obligacji skarbowych na rynku wtórnym. Tylko w czwartek odkupił na przetargu obligacje za ponad 30,6 mld złotych.
Oznacza to, że w ciągu ostatnich miesięcy PiS „wpompował” na rynek już ponad 50 mld złotych. Skup ma jednak swój nieubłagany – ceny pójdą do góry.
Zgodnie z Konstytucją NBP nie może bezpośrednio finansować długu. Dlatego robi to pośrednio – właśnie skupując obligacje skarbowe (np. od banków).
W efekcie spada rentowność papierów wartościowych.
– Bank centralny nie finansuje działań rządu. To byłoby złamanie prawa. My działamy na rynku obligacji, zapewniając jego płynność – tłumaczył prezes NBP Adam Glapiński.
Przed takimi działaniami NBP ostrzegają jednak ekonomiści. Według szacunków ekonomistów ING Banku Śląskiego NBP łącznie skupi obligacje za 170 mld złotych, czyli blisko 8 proc. PKB Polski i niemal około jedną czwartą całego rządowego zadłużenia w formie obligacji krajowych.
QE w Polsce się rozkręca. NBP skupił dziś obligacje skarbowe za 30 mld zł (w marcu było 19 mld), część zapewne od BGK. Łącznie zakupy NBP sięgną naszym zdaniem 170 mld zł. To pewne ryzyko dla złotego. Dla porównania deficyt sektora finansów publicznych wyniósł w 2019 16,8 mld zł.
— ING Economics Poland (@ING_EconomicsPL) April 16, 2020
Inni mówią wprost o „dodrukowaniu pieniądza”. Przed takimi zarzutami bronią się rządowi eksperci.
– To nie jest ślepy dodruk pieniądza. Trafiamy z pomocą bezpośrednio tam, gdzie jest ona potrzebna – broni się prezes PFR Paweł Borys.
To właśnie Polski Fundusz Rozwoju, obok NBP, zamierza skupywać obligacje za „dodrukowane” pieniądze. PFR planuje od nabywców obligacji ściągnąć w krótkim czasie 100 mld złotych na działania w ramach rządowej tarczy antykryzysowej.
Źródło: Gazeta.pl