Przymusowa sterylizacja pod pretekstem szczepień. Szokujący plan WHO i UNICEF

Tedros Adhanom Ghebreyesus, Dyrektor Generalny WHO chciałby by globaliści kontrolowali rynek szczepień i leków na koronawirusa. Foto: PAP/EPA
Tedros Adhanom Ghebreyesus, Dyrektor Generalny WHO chciałby by globaliści kontrolowali rynek szczepień i leków na koronawirusa. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Ofiarą powodujących bezpłodność szczepionek przeciwko tężcowi miało paść 2 mln 300 tys. kobiet w Kenii. Akcję szczepień finansowały i koordynowały WHO oraz UNICEF. Zmierzający do kontroli urodzeń proceder ujawnił Kościół.

Pierwszą serię przeprowadzono w Kenii w marcu 2020 roku. Już wtedy pojawiły się pierwsze podejrzenia. Przede wszystkim nie było w tym kraju wskazań do przeprowadzenia masowych szczepień przeciwko tężcowi – jest bowiem wiele innych, o wiele bardziej zagrażających mieszkańcom chorób.

Co więcej, do szczepień zakwalifikowano kobiety w wieku 14-49 lat wyłącznie z terenów wiejskich. To wzbudziło sporo podejrzeń. – Zwykle szczepienia były zapowiadane w ośrodkach medycznych i informowano o nich w lokalnych mediach, a także na przykład w kościołach, tak by wśród ludzi rosła świadomość znaczenia szczepień niejednokrotnie ratujących życie i by jak najwięcej osób mogło z nich skorzystać. W ten sposób m.in. reklamowano szczepionkę przeciwko polio. Tym razem wszystko robiono po cichu – wyjaśnił ginekolog Stephen Karanja. Lekarz jest członkiem rady wykonawczej komisji ds. zdrowia Episkopatu Kenii.

REKLAMA

Nadzór światowych organizacji

Za szczepionkami stoją Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oraz Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF. Warunkiem szczepień było przeprowadzenie ich przez wyznaczony przez te organizacje personel medyczny – a nie, jak zazwyczaj, lokalne służby.

Fiolki ze szczepionką przywożono pod eskortą policji, a punkt, w którym je podawano, był cały czas pilnowany przez uzbrojonych żołnierzy. Po czym wszystko dokładnie liczono, odpadki zabierano ze sobą, dbając, by ani jedna fiolka się nie zapodziała – relacjonował polski misjonarz w Kenii, który chce pozostać anonimowy.

„Nie chce ujawniać nazwiska, podobnie jak inni moi rozmówcy, ponieważ krytyka antynatalistycznych działań kenijskich władz może oznaczać problemy z przedłużeniem wizy” – wyjaśniła na łamach portalu gość.pl Beata Zajączkowska.

Misjonarze wskazują, że z działaniami ponadnarodowych organizacji wiążą się ogromne pieniądze. Wprowadzanie depopulacyjnych programów wymagają bowiem wydania zgody, za którą „ktoś” inkasuje spore sumy. Afryka jest dla koncernów farmaceutycznych idealnym miejscem do testowania ich produktów, które później wprowadzają na światowe rynki.

Gdy Kościół w Kenii ujawnił, że szczepienia przeciwko tężcowi są w rzeczywistości akcją masowej sterylizacji kobiet, władze państwowe utrzymywały, że oskarżenia te są bezpodstawne. Jednocześnie ani władze ani przedstawiciele organizacji, które rozprowadzały szczepionkę, nie wyrażały zgody na ponowne przebadanie produktu pod kątem skutków ubocznych. Udało się jednak wykraść kilka fiolek i przebadać je w siedmiu niezależnych specjalistycznych laboratoriach w Kenii i Republice Południowej Afryki. Wyniki były szokujące.

Depopulacyjna agenda WHO

Jak się okazało, po zażyciu piątej dawki szczepionka powoduje nieodwracalną bezpłodność. Środek wstrzyknięty kobiecie, która nie jest w ciąży, powoduje powstanie w jej organizmie specjalnych przeciwciał. Jeżeli w tym czasie dojdzie do zapłodnienia, zniszczony zostaje produkowany podczas ciąży hormon hCG. W rezultacie powoduje to trwałą bezpłodność.

Szczepienia w Kenii wstrzymano, gdy milion kobiet przyjął trzecią dawkę. Nie wywołało to więc jeszcze masowej sterylizacji. Akcję zatrzymano po tym, jak Stowarzyszenie Katolickich Lekarzy Kenii przedstawiło dowody, że podobne „szczepienia” WHO przeprowadzała na Filipinach, w Meksyku i Nikaragui.

Ograniczenie dzietności, do czego działania WHO w tym przypadku zmierzają w krajach tzw. Trzeciego Świata, jest w istocie działaniem neokolonialnym, urągającym deklarowanej przez kraje stowarzyszone przy ONZ zasadzie równości praw wszystkich ludzi na ziemi. Nie służy również zdrowiu tych ludzi – wskazała Aleksandra Brzemia-Bonarek, prawnik z UPJP2 w Krakowie.

Co więcej, bezpłodność kobiet w Kenii powoduje także pogrożenie ich społecznego statusu. Są bowiem opuszczane przez mężów i poddawane społecznemu ostracyzmowi.

Źródło: gość.pl

REKLAMA