Brednie Hołowni. Kandydat na prezydenta jest za aborcją, a nawet przeciw [WIDEO]

Kandydat na prezydenta Szymon Hołownia. Zdjęcie: PAP/Adam Warżawa
Szymon Hołownia. Zdjęcie: PAP/Adam Warżawa
REKLAMA

Notowania Szymona Hołowni od dłuższego czasu pikują w dół. Nic dziwnego, bo po żadnym kandydacie, tak jak po nim nie widać negatywnych skutków izolacji. Hołownia nie wytrzymuje nie tylko emocjonalnie, ale i intelektualnie, czego dowodzi jego ostatnia wypowiedź w sprawie aborcji.

Szymon Hołownia został zapytany przez Polsat News o to, czy gdyby został prezydentem podpisałby ustawę zabraniającą aborcji ze względów eugenicznych. Chodzi o projekt obywatelski procedowany teraz przez Sejm. Zgodnie z nim nie wolno byłoby zabijać nienarodzonego dziecka, u którego stwierdzono ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie ciała.

Wyobraźmy sobie, że pan został prezydentem. Podpisałby pan go (projekt Kai Godek zabraniający aborcji z powodów eugenicznych – przyp. red.)? – zapytał dziennikarz Polsat News Piotr Witwicki.

REKLAMA

Hołownia początkowo starał się uniknąć odpowiedzi i zwodził, ale potem został przyciśnięty przez dziennikarza. – Wydaje mi się, że Szymon Hołownia jeszcze sprzed roku nie miałby problemów z podpisaniem takiej ustawy – mówił Witwicki.

W końcu Hołownia został zmuszony do jej odpowiedzi. Zrobił to w najbardziej pokrętny sposób jaki można.

– Ja rok temu nie kandydowałem na prezydenta Rzeczpospolitej – odpowiedział Hołownia i stwierdził, że nie zmienił poglądów, tylko „perspektywa się zmieniła”.

– Jeżeli kandyduje na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej to ja muszę mieć świadomość, że zadaniem prezydenta nie jest narzucanie swego poglądu, własnego 38 milionom Polaków, tylko próba takiej budowania wspólnoty, żeby zmieścili się w niej i ci, którzy wygrali głosowanie, i ci, którzy przegrali.

To są zwykłe brednie. Jeden apekst to ten, że Hołownia nie ma żadnego kręgosłupa i boi się zaryzykować jednoznacznymi deklaracjami, by nie stracić poparcia grupy, która go lansuje. Inaczej mówiąc sprzedaje swe poglądy za urząd prezydenta.

Ale jest też aspekt czysto intelektualny. Hołownia nie rozumie roli prezydenta. Tak, prezydent ma swymi działaniami potwierdzać wierność swym przekonaniom, bo właśnie m.in. za przekonania i poglądy dostaje miliony głosów w wyborach. Prezydent jest głosem tych, którzy go wybrali. Całkowitym kuriozum jest tez koncept, by tak samo jak większości, dogadzać mniejszości.

Demokracja polega m.in na tym, że realizuje się wolę większości. Bez tego wszelkie wyłanianie jej w głosowania podczas wyborów, czy w parlamencie nie maja najmniejszego sensu. Większość wybiera prezydenta i urzędu prezydenckiego nie da się skonstruować tak, że będzie nim ktoś kto dostał większość głosów i trochę Hołownia, który dostanie ich mniejszość, czyli bardzo malutko.

REKLAMA