Niemcy nie powtórzą szwedzkiego eksperymentu z tzw. wytworzeniem odporności zbiorowej. Władze RFN boją się tragicznych skutków próby.
Szwecja jako jeden z nielicznych krajów nie stosuje rygorystycznych przepisów związanych z pandemią koronawirusa. Szwedzi poruszają się bez obostrzeń, jak przed epidemią, a jedynie chorzy muszą się ograniczać.
Jednak wiele ekspertów wskazuje, że efektem szwedzkiego eksperymentu jest rozprzestrzenianie się koronawirusa i kolejne zgony. Wcześniej z próby wytworzenia tzw. odporności zbiorowej szybko wycofała się Wielka Brytania.
Również Niemcy nie zamierzają eksperymentować. Szef Urzędu Kanclerskiego Helge Braun ocenił, że taki eksperyment mógłby skończyć się tragicznie.
– Aby w ciągu 18 miesięcy wyrobić odporność u połowy społeczeństwa, każdego dnia musiałyby się zarażać 73 tysiące osób – zauważył Braun. Braun, który sam jest lekarzem, dodał, że niemiecki system opieki zdrowotnej nie wytrzymałby takiej liczby chorych, a specjaliści nie byliby w stanie rekonstruować ścieżek rozprzestrzeniania się choroby.
– Epidemia wymknęłaby się nam spod kontroli – podkreślił.
Odporność zbiorowa powstaje wówczas, gdy bardzo duży odsetek społeczeństwa przeszedł chorobę i epidemia wygasa sama. – Epidemia kończy się dopiero, gdy odporność przeciwko wirusowi ma od 60 do 70 procent ludności – wskazał Niemiec.
Dlatego rząd Angeli Merkel zamierza czekać na szczepionkę, a w międzyczasie dążyć do maksymalnego ograniczenia liczby zakażeń.
W Niemczech stwierdzono dotychczas niemal 140 tys. zachorowań. Zmarło 4294 osób.
Źródło: Deutsche Welle