Szwecja jednak nie wprowadza koronawirusowych restrykcji

Prowizoryczna izba przyjęć przed Szpitalem Uniwersyteckim Karolinska w regionie Sztokholmu.
Prowizoryczna izba przyjęć przed Szpitalem Uniwersyteckim Karolinska w regionie Sztokholmu. (Fot. PAP/EPA)
REKLAMA

W Szwecji władze w walce koronawirusem ograniczają się nadal do społecznych apeli. Bilans epidemii jednak rośnie. Życie w Szwecji przebiega prawie normalnie pomimo pandemii, która spowodowała śmierć 2000 osób i zarażenie 16 000 mieszkańców. Nie ma tu jednak masowych testów.

W Sztokholmie wiosna, prawie normalny ruch na ulicach, nikogo nie straszą przydługie fryzury, otwarte są zakłady usługowe i wszystkie sklepy, tarasy kawiarni okupowane przez ludzi. Tak jakby nic się nie działo.

W Szwecji nie ma ograniczeń, ale istnieją zalecenia. Tutaj też więcej osób podjęło się telepracy, mniej osób widać w transporcie publicznym, w restauracjach odsunięto od siebie stoliki. Liczba osób zainfekowanych koronawirusem gwałtownie jednak wzrosła pod koniec marca.

REKLAMA

Władze uważają, że mają kryzys pod kontrolą. Jednak liczba ofiar w Szwecji jest większa niż w przypadku innych krajów skandynawskich. Pod względem liczby ludności ze skutkami jest tu też znacznie gorzej, niż np. w Polsce.

Dobrze zorganizowana służba zdrowia jest podobno przygotowana na znacznie większą ilość zachorowań. Nie ma obaw o miejsca na intensywnej terapii, więc może i powodów do „spłaszczania” skutków epidemii jest mniej.

W dodatku koronawirus częściej dotyka… imigrantów. Władze uznały, że wystarczy przeprowadzić kampanię informacyjną w kilkunastu egzotycznych językach i ten stan się pewnie też poprawi…

Źródło: France Television

REKLAMA