W obliczu ramadanu kraje Afryki boją się rozruchów na tle religijnym

Niger
Meczet w Niamey Fot. Wikipedia
REKLAMA

Islam jest religią mocno obecną w wielu krajach Afryki. Jego wierni nie są zbyt przekonani do ograniczenia sposobów świętowania przez nich ramadanu. W niektórych krajach mówi się o „wybuchowej sytuacji”.

Dobrym przykładem jest tu Niger, gdzie wprowadzono na wszelki wypadek godzinę policyjną i zakaz zbiorowych modłów. Obydwa przepisy wywołują jednak niezadowolenie wielu muzułmanów i napięcie jest niemal widoczne na ulicach.

„Chcemy po prostu modlić się w naszych meczetach, bez przemocy, nic więcej, ale jesteśmy zdeterminowani, aby korzystać z tego prawa religijnego” grozi Hassane Dari, młody kupiec z Lazaret, popularnej dzielnicy Niamey, który wypowiadał się dla francuskiej AFP. „Nie możemy już odmawiać zbiorowych modlitw w piątki, a teraz chcą, abyśmy nie mogli modlić się podczas błogosławionego miesiąca Ramadanu?” – oburza się z kolei Hadjia Aïssa, gospodyni domowa z dzielnicy Banizoumbou.

REKLAMA

Niepokoje rozpoczęły się zresztą niemal natychmiast po ogłoszeniu przez rząd środków walki z epidemią. Szczególnie kwestionowano zamknięcie meczetów. W miejscowości Mirrya (region Zinder) młodzi ludzie uzbrojeni w białą broń podpalili budynki i samochody. Tydzień później, w regionie Tahoua (zachód), demonstranci napadli na miejscowy ratusz.

Niepokoje trwały w też w stolicy Niamey i przybierają obecnie na sile. W ostatnią niedzielę 19 kwietnia do zajć doszło w kilkunastu dzielnicach. Ludzie nie rozumieją ograniczenia, tym bardziej, że Niger jest stosunkowo słabo dotknięty epidemią koronawirusa. Odnotowano tu tylko 662 przypadki zakażeń i 22 zgodny. Te liczby w kraju afrykańskim, gdzie pół procenta ludności ma HIV nie przerażają.

Władze podjęły jednak od początku dość drastyczne środki. Zamknięto granice, wprowadzono stan wyjątkowy, godzinę policyjną, zamknięto miejsca kultu i szkoły, odizolowano też stolicę Niamey od reszty kraju.

Islamska Rada Nigru poprosiła całą ludność o okazanie „wytrzymałości” i „powstrzymanie się od masowego uczestnictwa w modłach w meczetach”. W Niamey, mieście liczącym 1,5 miliona mieszkańców, „meczet znajduje się prawie na każdym rogu ulicy” i nie każdy imam słucha zaleceń rady. Krajowi temu grożą po prostu zamieszki.

Chrześcijanie stanowią tu niecałe 2% ludności o to nich także może skupić się gniew muzułmanów, chociaż niczemu nie zawinili. Tak było już w roku 2015, kiedy obsceniczne karykatury Mahometa we francuskim „Charlie Hebdo” wywołały zamieszki… antychrześcijańskie.

Źródło: Le Point Afrique

REKLAMA