Protesty na pograniczu. Mieszkańcy pracujący za granicą domagają się zniesienia obowiązkowej kwarantanny [VIDEO]

Przejście graniczne z Polski do Niemiec w Zgorzelcu (grnłuż. Zhorjelc)/obrazek ilustracyjny/ Źródło: Wikipedia
Przejście graniczne z Polski do Niemiec /obrazek ilustracyjny/ Źródło: Wikipedia
REKLAMA

W piątek odbyły się protesty mieszkańców polsko-niemieckiego pogranicza. Na dzisiaj zaplanowano także manifestację w Cieszynie. Polacy podkreślają, że wprowadzone ze względu na epidemię koronawirusa obostrzenia uniemożliwiają pracę wielu z nich oraz naukę ich dzieciom.

Protesty odbyły się m.in. po polskiej i niemieckiej stronie przejścia granicznego w Rosówku w Zachodniopomorskim. Po obu stronach granicy zebrało się w sumie ponad sto osób. Manifestanci mieli ze sobą transparenty z hasłami. „Wpuśćcie nas do pracy. Wpuśćcie nas do domu”, „Wpuśćcie nas do pracy bez kwarantanny” – można było przeczytać. Problem dotyczy także uczniów i nauczycieli. Po niemieckiej stronie granicy jedno z dzieci trzymało transparent z napisem „Wpuśćcie moją nauczycielkę”. Kobieta po polskiej stronie natomiast domagała się: „Wpuśćcie mnie do moich uczniów”.

Organizator protestu po niemieckiej stronie, Marta Szuster, mówiła, że „sytuacja na pograniczu jest nieciekawa”. Jak mówiła, „region został rozdzielony na pół, co bardzo mocno utrudniło życie wielu osobom na pograniczu”. W jej ocenie, „problem jest olbrzymi”, ponieważ niektórzy mieszkańcy pogranicza przez utrudniony ruch na granicy stracili pracę. Dzieci natomiast nie mogą dojechać do szkół.

REKLAMA

Pracuje tutaj wiele osób zatrudnionych w służbie zdrowia, na pograniczu w niemieckich szpitalach pracuje olbrzymia liczba lekarzy i pielęgniarek, którzy nie mogą dojechać do pracy. Tak samo sytuacja wygląda wśród pracowników np. aptek, czy nauczycieli – relacjonowała.

Według szacunków Szuster w tzw. Euroregionie Pomerania problem dotyczy 15 tys. osób. Jej zdaniem potrzebny jest kompromis. – Naprawdę jesteśmy za tym, aby przestrzegać wszystkich nałożonych restrykcji i przepisów, które dotyczą koronawirusa. Zależy nam jednak na tym, żeby osoby mieszkające na pograniczu mogły przemieszczać się z domu do pracy, a dzieci chodzić do szkół, a osoby mieszkające po dwóch stronach mogły korzystać z lekarzy w sąsiednim kraju. Takich ludzi jest dużo na pograniczu – mówiła.

Protesty wzdłuż niemieckiej granicy

To nie jedyny region, w którym odbyły się protesty. Według informacji rzecznika Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej podobne manifestacje miały miejsce także w woj. lubuskim i dolnośląskim. Przeprowadzono je w większości miast na granicy polsko-niemieckiej. Jak mówiła rzecznik Joanna Konieczniak, przebiegały spokojnie i nie wpłynęły na ruch graniczny.

Około 200 manifestantów zgromadziło się w Gubinie. Po niemieckiej stronie granicy, w Guben, było natomiast kolejnych 100 demonstrantów. W Kostrzynie nad Odrą udział w proteście wzięło około 100 osób. W Łęknicy natomiast 150 było manifestantów. Podobnie było w Słubicach – po polskiej stronie zniesienia kwarantanny domagało się około 100 osób. We Frankfurcie nad Odrą zgromadziło się natomiast kilkadziesiąt osób. Jedna z liczniejszych manifestacji odbyła się w dolnośląskim Zgorzelcu. Tam w demonstracji udział wzięło około 300 osób. Po niemieckiej stronie – w Görlitz – przyszło około 100 protestujących. W Porajowie natomiast było około 40 manifestantów.

„Wypracowanie rozwiązania łagodzącego skutki zamknięcia polsko-niemieckiej granicy z powodu koronawirusa jest aktualnie społecznie oczekiwane” – napisał burmistrz Słubic Mariusz Olejniczak w piśmie do wojewody lubuskiego Władysława Dajczaka.

Protest w Cieszynie

Problem restrykcji na granicach dotknął także Polaków pracujących w Czechach. Na dzisiaj na godz. 12.00 zaplanowano w Cieszynie protest na al. Łyska – „Spacer przeciwko Granicy”. Demonstranci będą domagać się zniesienia obowiązku 14-dniowej kwarantanny po przekroczeniu polskiej granicy w ramach wykonywania czynności zawodowych.

O zniesienie takiego nakazu apelowali już do premiera Mateusza Morawieckiego burmistrz Cieszyna i starosta cieszyński – w imieniu wójtów i burmistrzów powiatu. Podobne stanowisko zajęło także Stowarzyszenie Samorządowe Ziemi Cieszyńskiej.

Ważne jest, aby zdać sobie sprawę z tego, że licząc wraz z rodzinami, około 30 procent mieszkańców naszego powiatu jest w znacznym stopniu uzależnionych ekonomicznie od źródła zarobkowania w Republice Czeskiej – podkreślał starosta cieszyński Mieczysław Szczurek.

Bosak o absurdalnych przepisach

Na problem pracowników z Cieszyna zwracał uwagę także kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak. – To nie pracownicy stanowią zagrożenie, lecz źle napisane przepisy – mówił w czwartek w Cieszynie. Jak podkreślił polityk Konfederacji, zamknięcie granic miało służyć wstrzymaniu ruchu turystycznego. Zaznaczył również, że czeskie „odgraniczają ruch turystyczny od pracowniczego”. – Jeśli ktoś tu mieszka i przemieszcza się kilkanaście kilometrów (do pracy – przyp. red.), to nie jest turystyka. To nie zwiększa zagrożenia epidemicznego ponieważ przed zamknięciem ludzie tutaj też się przemieszczali – mówił Bosak.

Apelujemy do polskiego rządu, by wsłuchał się w głos lokalnych liderów, samorządowców i polityków opozycji. By zmienił to nieroztropne rozporządzenie, które blokuje legalną pracą dziesiątkom tysięcy Polaków z pasa przygranicznego. Żeby też przyjrzał się rozwiązaniom w Czechach i Niemczech. Umożliwiają one przekraczanie granicy. Jeśli jest coś lepszego, to umiejmy to docenić i poprawmy swoje rozwiązania prawne. Tak postępuje dobra administracja zorientowana na dobro obywateli – apelował kandydat Konfederacji.

Mądra władza bierze takie okoliczności pod uwagę, a nie wprowadza obostrzenia, które prowadzą do całkowitej dezorganizacji normalnego życia społecznego, ale też rodzinnego – skwitował. Jak dodał, problem dotyczy wszystkich mieszkańców województw przygranicznych.

My tego nie odpuścimy. Od początku wskazywaliśmy, że obostrzenia związane z epidemią są przygotowane chaotycznie i wprowadzone w sposób nieprzemyślany, a konsekwencje gospodarcze i społeczne mogą przekraczać te związane z samą epidemią. Mamy na szali dwa dobra. Z jednej strony to możliwość utrzymania Polaków, możliwość zarobkowania polskich firm. Z drugiej – zdrowie publiczne. Musimy stosować rozwiązania inteligentne – podkreślił.

Źródła: PAP/Dziennik Zachodni

REKLAMA