Czy koronawirus sparaliżuje polską kolej? Firmy infrastrukturalne powinny normalnie pracować, tymczasem grożą im wielkie zastoje

Prace przy przebudowie dworca w Rzeszowie. Zdjęcie: PAP/Darek Delmanowicz
Prace przy przebudowie dworca w Rzeszowie. Zdjęcie: PAP/Darek Delmanowicz
REKLAMA

Koronawirus paraliżuje pracę przedsiębiorstw, które nawet w czasach epidemii powinny działać normalnie. PKP Polskie Linie Kolejowe wstrzymują przetargi i inwestycje, co może zagrozić działaniu kolei w przyszłych latach i narazić na utratę środków unijnych.

Ogromna liczba przedsiębiorstw przestała działać z powodu epidemii koronawirusa. Polsce grozi załamanie gospodarcze i ogromne bezrobocie. Tym bardziej więc działać powinny firmy, których działanie wiąże się z bardzo nikłym niebezpieczeństwem rozprzestrzeniania się epidemii.

Istnieje niekwestionowana potrzeba zachowania ciągłości realizacji inwestycji na drogach i na kolei oraz wykorzystania wszelkich możliwości dla ich prowadzenia w obecnym, trudnym czasie – mówi  w rozmowie z portalem wnp.pl wiceprezes Track Tec Krzysztof Niemiec.

REKLAMA

Okazuje się, że koronawirus paraliżuje także firm budujących infrastrukturę.

I tak PKP PLK, mimo zapewnień wstrzymuje przetargi i inwestycje. Nie rozstrzyga przetargów i nie ogłasza nowych. Straty, które dotknęły firmy szczególnie narażone na epidemię  mogą sięgnąć więc i tych, które praktycznie mogłyby funkcjonować bez przeszkód. Jeśli sytuacja będzie się przeciągać w przyszłych latach trudno będzie wykorzystać potencjał firm infrastruktury kolejowej. Te bowiem po ustaniu epidemii nie mogą ruszyć z dnia na dzień, jak choćby restauracje, czy hotele, które błyskawicznie mogą być gotowe na przyjmowanie klientów.

– Barometrem tempa realizacji inwestycji są w pierwszym rzędzie zamówienia na materiały i wyroby. Te są nie tylko niższe, ale dodatkowo u producentów utrzymują się depozyty zakupionych wcześniej wyrobów – mówi wiceprezes Track Tec.

Jeśli inwestycje nie będą realizowane w „normalnym” tempie to w czasie przyszłych prac kolei mogą dosłownie grozić zatory. Ograniczenia w realizacji zadań, wstrzymanie budowy lub produkcji wyrobów, z pełnymi konsekwencjami spowodują konieczność dłuższego dochodzenia do oczekiwanych zdolności wykonawstwa i produkcji.

– Ten trend z pewnością odwróci się, ale konsekwencją będą problemy z wykonywaniem przewozów, zdecydowanie większe od tych, których zdążyliśmy doświadczyć – mówi wiceprezes Track Tec.

Istnieje także duże ryzyko utraty znacznych unijnych środków, które są jeszcze dostępne do 2023 roku. Mimo różnych uspokajających zapowiedzi nie wiadomo jak epidemia wpłynie na środki inwestycyjne w perspektywie 2021 – 2027. Teoretycznie polityka spójności i inwestycje z nią związane mają być kontynuowane. W praktyce, w obliczu załamania się gospodarek wielu unijnych państw, wszystko może wyglądać inaczej. A to są ostatnie chwile na wykorzystanie jeszcze dostępnych środków unijnych.

Firmy infrastrukturalne, w których zagrożenie epidemia jest nikłe powinny więc właśnie teraz pracować na pełnych obrotach. Choćby po to, by teraz podtrzymywać podupadającą gospodarkę i nie stać wtedy, gdy epidemia się skończy i gospodarka będzie mogła ruszyć pełną mocą.

 

REKLAMA