Nauczyciele skarżą się na biurokrację. Zamiast przygotowywać lekcje, wypełniają ankiety

Zdalne lekcje
Zdalne lekcje. Zdjęcie ilustracyjne. / Fot. PAP
REKLAMA

Dyrektorzy placówek oświatowych przygotowują apel od Ministerstwa Edukacji Narodowej. Skarżą się bowiem na kuratoria i wzmożoną biurokrację w dobie edukacji zdalnej. Nauczyciele wypełniają dokumenty, zamiast przygotowywać lekcje.

Dyrektorzy i nauczyciele podkreślają, że kuratoria oczekują od nich wypełniania ankiet, które pochłaniają czas, nie wnosząc nic do systemu edukacji. Jak mówią, dla urzędników „dowody” na to, że uczą swoich podopiecznych stają się ważniejsze niż sami uczniowie.

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty przygotowuje apel do MEN.

REKLAMA

Chcemy zwrócić w nim uwagę na biurokratyczne podejście do rozliczenia zdalnego nauczania, które nie poprawia jego jakości – mówił dyrektor stowarzyszenia Marek Pleśniar.

Resort edukacji chce sprawozdań od kuratorium, jak działa zdalne nauczanie. W związku z tym kuratoria zbierają dane od dyrektorów, którzy nakazują nauczycielom prowadzenie rozbudowanej dokumentacji. Żeby ją uzupełnić nauczyciele często muszą zbierać „dowody” od uczniów, co niejednokrotnie wymaga także zaangażowania rodziców.

Więcej czasu zajmuje mi wypełnianie tabel i tabelek w specjalnych formatach dla dyrekcji niż przygotowanie lekcji – przyznała nauczycielka z jednej z warszawskich podstawówek cytowana przez serwis gazetaprawna.pl.

Nauczyciele dostają do wypełnienia wiele dokumentów. Przykładowo: „druk godzin ponadwymiarowych do wypełnienia; proszę, aby były wpisane dodatkowe zajęcia, które rzeczywiście były przeprowadzone i ich odbycie zostało udokumentowane wpisem do dziennika”.

„Działając zgodnie z Rozporządzeniem MEN, będą rozesłane Państwu przez przewodniczących zespołu tabele, w których należy wpisywać planowane na kolejny tydzień treści do zrealizowania w poszczególnych klasach wraz z informacją o formie zajęć”.

„Prosimy pamiętać o cotygodniowych raportach: informacja dot. dzieci nielogujących się, z którymi nie ma żadnego kontaktu powinna zawierać informacje, jakie działania zostały podjęte, aby nawiązać kontakt (telefon, wysyłane e-maile, rozmowy z uczniami danej klasy)”.

W efekcie w machinę biurokratyczną MEN uwikłani są także rodzice, którzy niejednokrotnie muszą wysyłać nauczycielom efekty pracy swoich dzieci.

Mnóstwo ankiet

Dyrektorzy zwracają uwagę na wymagania kuratoriów, oceniając je jako rozbudowane i nieracjonalne. – Od 12 marca dyrektorzy zostali poproszeni o wypełnienie w niektórych województwach nawet 14 ankiet. Kuratoria pytają w nich np. o liczbę uczniów w placówce, o realizowany nadzór pedagogiczno-psychologiczny, czy jest zgodny z wytycznymi, jak wygląda forma kontaktu nauczycieli z uczniami i rodzicami, czy i w jaki sposób zostały przeprowadzone próbne egzaminy ósmoklasistów, jakie inicjatywy podejmują szkoły, by wspomagać zdalne nauczanie – mówił Marek Pleśniar.

Dyrektor stowarzyszenia podkreślił, że wszystkie te rzeczy, które są ważne, kuratorium mogłoby zebrać w jedną ankietę. Obecnie bowiem rozsyła je co kilka dni. Jak zauważył, tylko jedna z ankiet dotyczyła problemów w edukacji zdalnej – i zawężono ją wyłącznie do kwestii posiadanego sprzętu. Zabrakło natomiast pytań o oprogramowanie i inne trudności dyrektorów i nauczycieli oraz o środki zaradcze.

Kuratoria bronią ankiet

Kuratoria utrzymują, że ankiety są niezbędne, ponieważ – obok e-maili, to jedyna forma nadzoru, co dzieje się w placówkach. Ponadto tego wymaga od nich MEN.

Dyrektor wydziału jakości edukacji w katowickim Kuratorium Oświaty, Anna Kij, podkreślała, że w regionie od czasu wdrożenia zdalnej edukacji rozesłano ok. 10 ankiet i apeli. Dotyczyły m.in. realizacji wytycznych MEN, tego, czy w placówkach odbyły się rady pedagogiczne dot. zdalnego nauczania. Pojawiły się też pytania o to z jakich platform korzystają nauczyciele. Pytano także o dostęp do potrzebnego sprzętu, problemy z kształceniem zdalnym, czy realizację pomocy pedagogiczno-psychologicznej i wsparcie dla uczniów. Ankiety były krótkie – zawierały 2-3 pytania. W każdej z nich dyrektorzy mogli zawrzeć swoje uwagi.

Dają one obraz tego, jak wygląda zdalne nauczanie obecnie. Bez nich nie byłoby możliwe wytyczenie kierunku potrzebnych zmian – stwierdziła Anna Kij.

Jedna z ankiet dotyczyła potrzebnego sprzętu i infrastruktury. Dzięki niej udało nam się ustalić placówki, w których wyposażenie było najsłabsze. Kontakt do nich został przekazany firmom, które chciały wspomóc szkoły – dodała.

Szef MEN Dariusz Piontkowski deklarował, że resort nie chce biurokracji. Mówił też, że nauczyciele nie powinni mieć do wypełniania więcej dokumentów niż w czasach tradycyjnego nauczania.

Nie wymagamy od nauczycieli i dyrektorów nadmiernej biurokracji. W ramach monitorowania sytuacji w szkołach i placówkach zapytaliśmy kuratorów o proste dane liczbowe, których podanie nie wymagało przygotowywania się przez nauczycieli lub dyrektora – utrzymywała rzecznik MEN Anna Ostrowska.

Źródło: DGP

REKLAMA