Ordynator oddziału zakaźnego. „Koronawirus to nie pandemia. Gorsza jest panika”

Dr Zbigniew Martyka. / foto: Prt Sc YouTube
Dr Zbigniew Martyka. / foto: Prt Sc YouTube
REKLAMA

Medycy coraz częściej krytykują panikarskie działania rządów podejmowane wobec pandemii koronawirusa. Tym razem ordynator oddziału zakaźnego w Dąbrowie Tarnowskiej, dr Zbigniew Martyka, mówi wręcz, że z żadną pandemią nie mamy do czynienia, a od koronawirusa gorsza jest panika.

Koronawirus w Polsce. Od początku tego tygodnia, tj. 20 kwietnia, rozpoczęliśmy proces wychodzenia z izolacji. Na początek miłościwie nam panujący zezwolili na spacery do lasu, a także zmienili zasady przeliczania dopuszczalnej liczby osób w sklepach.

Ordynator oddziału zakaźnego: od koronawirusa gorsza jest panika

W wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej” ordynator oddziału zakaźnego w Dąbrowie Tarnowskiej, dr Zbigniew Martyka, mówi o tym, że panika związana z ogłoszoną przez WHO pandemią jest nieuzasadniona. Podkreśla, że z „punktu widzenia medycyny, koronawirus to nie pandemia”.

REKLAMA

Można powiedzieć, że cztery piąte osób przechoruje w sposób bezobjawowy, więc na sto procent spotykamy się codziennie z osobami, które są zakażone koronawirusem i nie wykazują żadnych objawów chorobowych. Zatem my też mogliśmy to przejść bezobjaowowo – mówi dr Martyka.

Strach, panika, zdecydowanie szybciej się rozwija niż koronawirus. Ale to niczemu dobremu nie służy – dodaje. I dalej tłumaczy: w przypadku rozszerzania się paniki koronawirusowej wiele osób może stracić życie nie z powodu wirusa, ale z innych. Panika paraliżuje działania służby zdrowia, pacjenci, którzy powinni się znaleźć pod opieką specjalistów, nie mogą się do nich dostać.

Bezsensowne restrykcje i ograniczenia nie pomogą w walce z koronawirusem

Zdaniem ordynatora ludzie sami podporządkowują się sensownym ograniczeniom, natomiast tam, gdzie nie widzą ich sensu buntują się. Podkreśla przy tym, że zamknięcie lasów czy parków był działaniem bezsensownym, bowiem „ludzie powinni zażywać ruchu”.

Ludzie w sklepie sami dbają o to, żeby blisko siebie nie stać. Nikt ich do tego nie zmusza. Jeśli widzą celowość jakiegoś działania, sami się temu podporządkują. Natomiast jeśli widzą bezsens, to się buntują, bo mają świadomość, że ktoś chce im utrudnić czy ograniczyć życie i wolność w sposób kompletnie bezsensowny – tłumaczy dr Martyka.

Jako przykład kompletnego absurdu podaje przykład konieczności zachowania 2 metrów odstępu przez małżonków przebywających na co dzień ze sobą. Podobnie złym pomysłem jest nakaz chodzenia w rękawiczkach w zakładach pracy.

Maseczki nie chronią przed niczym

Dr Martyka krytycznie podchodzi też do pomysłu obowiązkowych maseczek wdrożonego przez ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Ten sam minister jeszcze w lutym mówił, że ich noszenie jest bez sensu, bo przed niczym nie chronią.

One nie chronią przed niczym. Od wczoraj musimy je nosić i będzie to „sztuka dla sztuki”. Ta maseczka nie będzie broniła przed wnikaniem wirusa. Absolutnie. Ktoś ponosi tę maseczkę kilka godzin, na jej powierzchni zbiera się wilgoć, namnażają się bakterie. Taką maseczkę po kwadransie powinno się zmienić – tłumaczy ordynator oddziału zakaźnego z Dąbrowy Tarnowskiej.

REKLAMA