Polacy umierają w domu na zawały i udary. Boją się szpitala przez koronawirusa

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: pixabay
REKLAMA

Panika jest gorsza od samego koronawirusa – mówi wielu lekarzy. Okazuje się, że w Polsce następuje fala zgonów spowodowanych niezgłaszanymi na czas zawałami i udarami. Pacjencie przez wywołany obłęd boją się zgłaszać do szpitali, by nie zakazić się COVID-19.

Lekarze alarmują o tym, że coraz więcej pacjentów umiera na zawały lub udary w domu. Wszystko przez to, że przez pandemię koronawirusa boją się wezwać karetki i pomoc przyjeżdża zbyt późno. Do szpitala trafiają w ciężkim stanie, kiedy niewiele już można zrobić.

Lekarze podkreślają, by nie ignorować pierwszych sygnałów świadczących o gorszym samopoczuciu, a także nie rezygnować z umówionych wizyt. Przykładowo w Centrum Chorób Serca we Wrocławiu liczba osób zgłaszających się po nagłą pomoc medyczną spadła trzykrotnie.

REKLAMA

Pełnego obrazu sytuacji nie mamy, bo nikt takich badań nie prowadzi, ale rzeczywiście jest tak, że pacjenci unikają konsultacji planowych. Można je przesuwać o tydzień czy dwa tygodnie, ale w szczególności w zakresie onkologii i kardiologii nie powinno się czekać dłużej, bo są to choroby, które postępują i grożą nie tylko pogorszeniem zdrowia, ale i śmiercią pacjenta – mówi prof. Piotr Jankowski z Instytutu Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Opóźnianie wezwania pogotowia w przypadku pojawienia się ostrych chorób, takich jak zawał serca, udar mózgu czy zaostrzenie niewydolności serca, prowadzi do bezpośredniego zagrożenia życia – dodaje. I tłumaczy, że: W tych stanach niepotrzebna zwłoka w domu spowodowana obawą przed zarażeniem się koronawirusem naraża pacjentów na powikłania zdrowotne i bezpośrednio zwiększa ryzyko zgonu.

Trzeba pamiętać o tym, że śmiertelność w wyniku zawału serca, który jest leczony szybko, sprawnie i nowocześnie, jest najczęściej rzędu 3-4 procent, natomiast w przypadku pacjentów z chorobami serca, którzy nie są odpowiednio leczeni albo leczenie jest wdrożone za późno, ryzyko zgonu wynosi nawet 40 procent, czyli jest 10-krotnie wyższe – podkreśla prof. Jankowski.

Źródło: stronazdrowia.pl

REKLAMA