
– Mieszkańcy Giżycka mogli już uzyskać grupową odporność na koronawirusa – stwierdził burmistrz miasta Wojciech Iwaszkiewicz. Według samorządowca na Mazurach koronawirus pojawił się już w lutym.
Burmistrz Giżycka, Wojciech Iwaszkiewicz, nie jest laikiem. Kończył bioinżynierię zwierząt, zna się na wirusologii i na testach genetycznych. Zanim wygłosił swoją tezę, konsultował się z lekarzami i przewertował sporo publikacji naukowych.
Po porównaniu danych wychodzi mu, że mieszkańcy Mazur już koronawirusa przechorowali i zdobyli grupową odporność.
– To była fala infekcji, która objęła całe miasto. Sam chorowałem na tę dziwną grypę z gorączką i kaszlem. Po powrocie z ferii we Włoszech chorował mój zastępca, następnie wielu pracowników urzędu – mówi Iwaszkiewicz twierdzący, że na Mazurach wirusa mógł pojawić się już w lutym.
Dlaczego akurat Mazury? Po pierwsze wielu mieszkańców już 20 stycznia wyjechało do Włoch na ferie, a po ich powrocie lokalny szpital odnotował masę przyjęć pacjentów z zapaleniem płuc i objawami podobnymi do grypy.
Po drugie w styczniu do Giżycka przyjechali inwestorzy z Chin z którymi spotkał się burmistrz. Dwa tygodnie po tym zdarzeniu zachorowania przetoczyły się przez ratusz.
Kilka osób zmarło w lutym z powodu grypobodobnych chorób, ale nikt wtedy nie myślał jeszcze o testach na koronawirusa.
Dziś w Polsce notuje się dziennie setki przypadków dziennie. Tymczasem w Giżycku i okolicach, na 57 tysięcy mieszkańców pojawił się tylko jeden chory. Na dodatek bardzo szybko się wyleczył.
– Może jest więc tak, że tę epidemię już przechorowaliśmy i mamy już odporność – komentuje burmistrz Iwaszkiewicz. – Gdyby hipoteza o przejściu epidemii potwierdziła się, chciałbym na podstawie opinii ekspertów zacząć uwalniać usługi turystyczne. Stan zamrożenia gospodarki bardzo nam szkodzi – dodaje.
Gdyby okazało się to prawdą, to wyszłoby na to, że co do wirusa rację mają Szwedzi, którzy nie wprowadzają praktycznie żadnych restrykcji.
Źródło: Wirtualna Polska