
Rosyjski rolnik Oleg Sirota zarejestrował ser o nazwie „Putin” – poinformowało w piątek Radio Swoboda. Sirota jest aktywistą prokremlowskiego Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego (ONF) i w ostatnich latach pojawiał się na spotkaniach z udziałem prezydenta.
Sirota jest właścicielem gospodarstwa serowarskiego pod Moskwą. W październiku 2018 roku pojawił się na obradach Klubu Wałdajskiego z udziałem Władimira Putina. Wówczas publicznie dziękował prezydentowi Rosji za wprowadzenie embarga na żywność z Zachodu, które – jak przekonywał – przyczyniło się do rozwoju rodzimej produkcji rolnej.
W mediach Sirota opowiadał także o wielokrotnych próbach przekazania swoich produktów gospodarzowi Kremla – nieudanych ze względu na to, że prezenty te przejmowała prezydencka ochrona.
Sirota jest aktywistą ONF – ruchu społecznego, utworzonego w 2011 roku i mającego w zamyśle stanowić zaplecze polityczne Putina. W styczniu br. przedsiębiorca ogłosił, że został zaproszony do Izby Społecznej, struktury konsultacyjnej przy prezydencie Rosji.
Niemniej, Radio Swoboda wątpi w to, by Sirocie udało się zarejestrować znak handlowy „Putin” dla swego sera, bowiem rosyjskie przepisy nie pozwalają na wykorzystywanie cudzych nazwisk w charakterze marek.
Próby komercyjnego wykorzystania nazwiska prezydenta zdarzały się w Rosji wielokrotnie, ale na rynek weszła jedynie wódka „Putinka”. Oceniane to jest raczej jako wyjątkowy przypadek. Jedną z ostatnich takich prób był w 2012 roku wniosek do urzędu patentowego o rejestrację znaku towarowego „Putinberg” dla wyrobów z kategorii broni palnej.
Ciekawe co na to sam Putin, który w rosyjskich mediach przedstawiany jest niemalże jak heros. Jest mało prawdopodobne, że przywódcy światowego mocarstwa przypadnie do gustu ten pomysł. Jego monstrualne ego raczej nie zaakceptuje konotacji z serem.
Źródła: PAP, NCzas.com