Dobra wiadomość dla PiS. W Burundi też robią wybory

Wiec wyborczy w Burundi. Fot. Twitter
Wiec wyborczy w Burundi. Fot. Twitter
REKLAMA

W Burundi rozpoczyna się kampania wyborcza. W dodatku w tym kraju ochrona przed koronawirusem jest właściwie czysto teoretyczna. Tymczasem wybory prezydenckie, parlamentarne i lokalne odbędą się tu razem 20 maja 2020 r.

W dodatku kampania przed wyborami trwa w najlepsze. Oficjalnie koronawirusem zarażonych jest tu 15 osób, a jedna umarła. Na prezydenta startuje sześciu kandydatów, w tym kandydat partii rządzącej CNDD-FDD (Narodowa Rada Obrony Sił Demokracji – Siły Obrony Demokracji), 52-letni gen. Evarist Ndayishimiye.

Ustępujący prezydent Pierre Nkurunziza, który rządził krajem od zakończenia wojny domowej w 2005 r., nie staruje, ale poparł faworyzowanego gen. Ndayishimiye. Na wiece CNDD-FDD przychodzą tysiące ludzi. Podobne tłumy są na spotkaniach z głównym przeciwnikiem Evarista Ndayishimiye.

REKLAMA

Kandydat Narodowych Sił Wyzwolenia (FNL) i wiceprzewodniczący parlamentu Agathon Rwasa zebrał np. imponujący tłum sympatyków na wiecu w Ngozi (północ kraju).

Burundi to jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, ale pilny uczeń demokracji. „Covid-19 nie przeszkodzi przeprowadzeniu wyborów (…), ponieważ jesteśmy ludem pobłogosławionym przez Boga” – oznajmił jeszcze 7 kwietnia obecny wiceprezydent Gaston Sindimwo. Sam Ndayishimiye jest zaangażowanym katolikiem.

Centralna Komisja Wyborcza w Burundi przygotowuje w punktach wyborczych „zestawy sanitarne”, składające się z wiader z wodą i mydłem. Demokracja okazuje się tu rzeczywiście ważna. I chyba dobrze, że w praktykowaniu demokracji, Polska nie daje się wyprzedzić najbiedniejszym krajom Afryki…

Źródło: France Info

REKLAMA