
Palikot lubi szokować, ale nie po raz pierwszy przekracza pewne granice. 2 maja zamieścił na Twitterze flagę UE i napisał: „Przenieśliśmy się z państwa prymitywnego i słabego, autorytarnego i zideologizowanego, do zupełnie innego świata. A jednocześnie dziś znów możemy to wszystko stracić!”.
Zachwyty Unią i stawianie tej biurokratycznej organizacji międzynarodowej ponad swój kraj to przypadek dość ekstremalny i występujący właściwie tylko w naszej części Europy. Wynika z głębokich kompleksów. Niektórym trudno zrozumieć, że w pełni Europejczykiem jest się tylko wtedy, kiedy jest się w pełni Polakiem, Węgrem, Francuzem, Włochem…
Lata mijają, a ów kompleks trwa i nawet – w opozycji do rządzącej partii PiS – się pogłębia. Trudno sobie wyobrazić Francuza, Włocha, czy Holendra, który uważa się bardziej za Europejczyka, niż obywatela swojego kraju. U nas to zjawisko częste. Kiedyś powinności „międzynarodowe” ponad „narodowe” stawiali tylko komuniści. Dzisiaj robią to prymitywni i zakompleksieni anty-Polacy. Prawdziwi… „Janusze”.
W przypadku Janusza Palikota widać dodatkowo, że UE jest dla niego jakąś formą „wyższej cywilizacji”. Robi jednak zwolennikom UE sporą szkodę. Przeciwstawiając Unię własnemu państwu, ten cyniczny biznesmen-polityk, kojarzony ze sztucznym fallusem i świńskim ryjem, tylko obrzydza dużej grupie Polaków Brukselę.
Prowokowanie to znak firmowy Palikota. Przyznać jednak należy, że w jednym ma rację. Ta Unia to rzeczywiście… „Inny świat”, z tym, że w ładniej opakowanej formie tego, co opisywał Herling-Grudziński.
Przenieśliśmy się z państwa prymitywnego i słabego, autorytarnego i zideologizowanego do zupełnie innego świata. A jednocześnie dziś znów możemy to wszystko stracić! https://t.co/0pNg3eLdRw
— Palikot Janusz (@Palikot_Janusz) May 2, 2020