
Koronakryzys wymiótł z powrotem na wschód pracowników z Ukrainy. Po odmrożeniu gospodarki Ukraińcy mogą jednak nie wrócić.
W wyniku kryzysu wywołanego koronawirusem pracujący w Polsce Ukraińcy musieli wyjechać z Polski. Wiele wskazuje jednak na to, że pracownicy ze wschodu już do nas nie wrócą.
Jeszcze przed wybuchem epidemii na Ukraińców w Polsce polowali Niemcy. W marcu niemieckie władze ułatwiły im podejmowanie pracy u siebie.
Teraz grono chętnych na tanią siłę roboczą ze wschodu się powiększyło. Jak opisuje portal Bezprawnik.pl oferty pracy dla Ukraińców spływają już nie tylko z Niemiec i Czech, ale i Austrii, Finlandii… a nawet Izraela.
Wicepremier Ukrainy Wadym Prystajko przyznał, że najwięcej pracowników sezonowych potrzebuje Finlandia. Nie jest tajemnicą, że sytuacja na Ukrainie wciąż jest bardzo zła, a rząd mówi wprost, że nie będzie w stanie zapewnić obywatelom „europejskich” wynagrodzeń.
Natomiast takie zapotrzebowanie na Ukraińców ze strony bogatych krajów to czarny scenariusz dla polskich przedsiębiorców. Ci bowiem potrzebowali tanich pracowników, a lukę po Polakach, którzy uciekli na Zachód wypełniali właśnie Ukraińcami.
Co więcej, w obliczu takiego popytu na Ukraińców tamtejszy rząd ogłosił, że żąda od krajów, które będą przyjmować pracowników sezonowych, zatrudnienia na przynajmniej trzy miesiące, godnych warunków mieszkaniowych i ubezpieczenia zdrowotnego.
A na to polskich przedsiębiorców nie stać.
Pieniądze zarabiane przez ukraińskich pracowników na Zachodzie zapewniały wszak byt setkom tysięcy rodzin na Wschodzie. Tym samym odciążały rząd.
Źródło: Bezprawnik