W odmętach feministycznego szaleństwa. Pandemia i izolacja są seksistowskie. A dzieci „koszmarem”

Zdjęcie: EPA/NEIL HALL Dostawca: PAP/EPA.
Zdjęcie: EPA/NEIL HALL Dostawca: PAP/EPA.
REKLAMA

Feministki skarżą się, że bardziej cierpią z powodu pandemii i izolacji niż mężczyźni. Chodzi o to, że zajmują się dziećmi, a ponadto częściej mają problemy psychiczne.

Jak pisze lewicowy brytyjski dziennik „Guardian” z powodu pandemii i izolacji kobiety znajdują się w gorszej sytuacji niż mężczyźni. Kiedy bowiem są zamknięte w domu, dłużej niż oni zajmują się dziećmi i nie mogą spełniać się zawodowo.

– Jestem feministką i wierzę w wybór – mówi w rozmowie z gazetą Anna Bosworth. – Ale z powodu pandemii moje wybory zostały mi odebrane. Czuję się jak gospodyni domowa z lat 50-ych.

REKLAMA

Bosworth razem z mężem i dwójką dzieci siedzą w domu, ale tylko mąż pracuje. Ona musi zajmować się dziećmi i jak twierdzi w ciągu dnia nie jest w stanie znaleźć ani chwili na swe „kreatywne zajęcia”. Feministka więc ewidentnie nie potrafi zorganizować sobie pracy mimo, iż jedno jej dziecko większość czasu śpi, a cały czas leży w łóżku, bo ma 8 miesięcy, a drugie ma 5 lat, więc jak jest w domu nie wymaga nieustannego pilnowania.

Jeszcze gorzej ma niejaka Lizzie Harrop, do której ciągle przychodzi jej dziecko i to jest „koszmar”.

– Na początku moje dziecko sprawiało, że znów czułam się więźniem. Byłem uwięziona we własnym domu, z odpowiedzialnością za pięciolatka i ogromną presją, by go uczyć, ale miałem też pracę do wykonania – wyżala się Harrop. – Jak jestem w domu, moje dziecko zawsze przychodzi do mnie to jest cholerny koszmar. W rezultacie czujesz, że ci się nie udaje, odnosisz porażkę i wpadasz w gówno – ocenia siebie Harrop.

W związku z tym jako opowiada, pokłóciła się z mężem o to czyja praca jest ważniejsza – oboje pracują w domu, i teraz są na granicy rozwodu.

Jest jednak nadzieja. Okazuje się, że po 5 latach bycia matką i kilku tygodniach pobytu w domu kobieta zorientowała się, że może swojemu dziecku wydawać polecenia, a ono musi jej słuchać. – Musisz szefować. Nie możesz pozwolić, żeby cię to rządziło.

„Guardian” zwraca też uwagę na to, że mężczyźni w porównaniu z brytyjskimi kobietami za mało cierpią na problemy psychiczne związane z izolacją. Gazeta przywołuje badania przeprowadzone w czasach pandemii przez King’s College London, które pokazują, że tylko 40 proc. mężczyzn skarży się na problemy psychiczne, kłopoty ze snem i stan przygnębienia. Podczas gdy odsetek kobiet z problemami związanymi z siedzeniem w domu wynosi 57 proc. Tak przynajmniej wynika z liczby skarg, które zgłaszają do rożnych organizacji. Okazuje się, że Brytyjki w porównaniu z mężczyznami niezdrowo tez jedzą. I to też jest problem.

Mary-Ann Stephenson z organizacji Women’s Budget Group mówi, że mężczyźni częściej zamykają się w swoich gabinetach i tam pracują zawodowo. Natomiast kobiety robią to z kuchni. Feministka nie wyjaśnia jednak czy chodzi o to, z tym odżywianiem się niezdrowo, że jak tak siedzą w tej kuchni, to ciągle podjadają.

Być może pocieszeniem dla feministek jest jednak to, że blisko 70 proc. ofiar koronawirusa to mężczyźni. Stanowczo coś z tym trzeba zrobić – kobiety za rzadko umierają na koronawirusa.

REKLAMA