
Gdy w lutym epidemia koronawirusa powoli pukała do bram Europy, Agencja Rezerw Materiałowych w Polsce postanowiła… wyprzedać środki ochronne w postaci maseczek. Poznaliśmy szczegóły tej transakcji.
Jak ujawnił minister klimatu Michał Kurtyka, Agencja Rezerw Materiałowych sprzedała 32 tysiące profesjonalnych, ochronnych masek. Oficjalnie dlatego, że kończyła się ich data ważności. Ale dopiero na przełomie 2020/21 roku.
Do sprzedaży doszło w połowie lutego. Optymistycznie przyjmując, Agencja po prostu nie przewidziała, że do Polski lada moment nadciągnie pandemia koronawirusa. Nie anulowała przetargów, tylko wyprzedała 32 tys. profesjonalnych masek. Po to, by potem znacznie drożej sprowadzać je z Chin.
Minister Kurtyka utrzymuje oczywiście, że wszystko odbyło się zgodnie z zasadami i procedurami. Zapewnia, że nie doszło do żadnych nieprawidłowości. A podobne wymiany rezerw odbywają się we wszystkich grupach asortymentowych.
W zależności od podpisanego kontraktu, maski sprzedano w kwocie od 10 do 13 zł za sztukę. Łącznie Agencja Rezerw Materiałowych dostała 330 060 zł.
Agencja nie chce podać, ile ma aktualnie masek na stanie. Twierdzi, że dane te podlegają ścisłej ochronie, więc nie mogą być udzielane w trybie jawnym.
W całej sprawie zastanawia przede wszystkim, dlaczego w lutym – wobec nadciągającej epidemii – wyprzedano maski ważne jeszcze przez kilka miesięcy. Maski, których na początku brakowało w służbie zdrowia i które trzeba było potem ściągać Antonowem z Chin.