Pomoc medyczna na kwarantannie: Zamiast karetki dostał karę z sanepidu

na kwarantannie/geje/Oto kim jest
Zdjęcie ilustracyjne. Grafika: Pixabay
REKLAMA

Mieszkaniec Ćwiklic koło Pszczyny doznał urazu stopy. Rana nie chciała się goić, więc postanowił skorzystać z pomocy lekarskiej. Zadzwonił po karetkę, jednak dyspozytor nie chciał jej wysłać. Mężczyzna pojechał do szpitala sam i dostał… karę administracyjną. Wszystko dlatego, że przebywał na kwarantannie.

Według portalu pless.pl, mężczyzna przebywał na obowiązkowej kwarantannie. Pod koniec kwietnia wrócił bowiem z pracy z Holandii. Jeszcze za granicą mężczyzna doznał urazu stopy, która nie chciała się goić. Zaniepokojony mieszkaniec Ćwiklic 8 kwietnia, dzień po powrocie z Holandii, zadzwonił więc po pogotowie. Kilkukrotnie odmówiono mu jednak wysłania karetki.

Zaczęło się od odcisku na podeszwie stopy. Zrobiła się rana, która coraz bardziej się powiększała. W stopie zrobiła mi się dziura, prawie do kości. Kiedy smarowałem ją maściami, które przepisano mi w Holandii, czułem pod palcami kość. Z rany już śmierdziało. Stopa była sina. Bałem się, nie wiedziałem co robić – mówił pan Adam.

REKLAMA

Mężczyzna najpierw zadzwonił do Szpitala Megrez w Tychach, który przekształcono w jednoimienny szpital zakaźny. Poinformował, z jakiego powodu przebywa na kwarantannie i zapewnił, że nie ma żadnych objawów koronawirusa. Mimo to szpital odmówił wysłania karetki.

Pan Adam zwrócił się więc do sanepidu w Tychach. Usłyszał, że musi przyjechać do placówki medycznej karetką, którą ma sobie sam załatwić lub przyjechać transportem własnym. Mężczyzna ponownie skontaktował się z lekarzem ze szpitala Megrez. Usłyszał to samo, co od sanepidu. Z koeli Szpital Powiatowy w Pszczynie oświadczył, że nie jest w stanie wysłać transportu medycznego.

Ostatecznie mężczyzna zdecydował, że sam pojedzie do szpitala w Tychach. Nie miał jednak samochodu, więc zamówił Ubera. Pan Adam zapewnił, że poinformował kierowcę o tym, że przebywa na kwarantannie.

Mężczyzna został przebadany przez chirurga na podjeździe dla karetek. „Pan Adam dostał leki i wskazanie do dalszego leczenia ambulatoryjnego po otrzymaniu wyników badań. Na karcie informacyjnej izby przyjęć jest zapis, że w momencie zgłoszenia się do szpitala od dwóch tygodni u pana Adama występowało owrzodzenie na podeszwie prawej stopy i podstawie dużego palca. W momencie badania stopa była obrzęknięta, bez odczynu zapalnego, z wysiękiem surowiczym z owrzodzenia” – czytamy na łamach pless.pl.

„Sanepid działał na wniosek policji”

Ponadto, po konsultacji z lekarzem chorób zakaźnych, od pacjenta pobrano także wymaz na obecność koronawirusa. Wynik okazał się negatywny. Szpital jednak zgłosił zdarzenie do dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Pszczynie. W policyjnej notatce zapisano, że mężczyzna pojechał do szpitala środkiem transportu publicznego i zgłosił się na Izbę Przyjęć. Zgodnie z przepisami, policja w Pszczynie zgłosiła sprawę do sanepidu w Tychach.

Ten ukarał mężczyznę karą w wysokości 5 tys. zł za złamanie kwarantanny. Według sanepidu, pan Adam stworzył wysokie ryzyko dla zdrowia publicznego w związku z możliwością szerzenia się choroby zakaźnej. Tyski sanepid podkreślił, że podjął działania na wniosek policji.

Stan mojego zdrowia nie pozwalał mi na czekanie aż 2 tygodnie, żeby po dwóch tygodniach dowiedzieć się, że stopę mam do amputacji. Bałem się, że sine palce u stopy świadczą o zakażeniu, więc dbając o własne zdrowie, złamałem kwarantannę. W moim odczuciu nie było to jednak byle jakie naruszenie kwarantanny, tylko dotyczyło walki o własne zdrowie. Rozumiem, jeśli ktoś złamałby kwarantannę, idąc do sklepu po piwo i papierosy, ale dbając o swoje bezpieczeństwo, w sytuacji kiedy służba zdrowia nie udzieliła ze swojej strony pomocy? Tego nie rozumiem. Państwo interesuje się tylko wirusem, a osoby, które są w inny sposób chore, pomocy medycznej nie uzyskują w trakcie trwania kwarantanny. Dlatego odwołam się od nałożonej przez sanepid kary – mówił mężczyzna.

To ja powinienem zaskarżyć państwo polskie że nie interesowali się osobami chorymi, niezakażonymi koronawirusem, bo nigdzie nie było możliwości dostania się do lekarza, będąc na kwarantannie. Gdyby nie moja decyzja odnośnie wyjazdu do lekarza, może byłbym teraz o kulach – dodał.

Pacjent musi zapłacić karę w terminie 7 dni od daty wydania decyzji sanepidu. Na odwołanie się od niej do Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Katowicach ma 14 dni. Pan Adam już złożył pismo.

Źródło: pless.pl

REKLAMA